22.10.2024 15:00 8 TS
Ważąca ponad dwie tony rzeźba boga mórz z mitologii rzymskiej opuściła Hel. Nowym domem monolitu przedstawiającego wizerunek Neptuna będzie teraz Australia. Z początku Polski zniknęła popularna atrakcja turystyczna.
Umowa licencyjna została wypowiedziana przez właściciela rzeźby, Arcka Storma. I tak posąg, który według umowy miał stać 10 lat, swoją przygodę w Helu na Bulwarze Nadmorskim zakończył po czterech latach. 21 i 22 października 2024 roku trwał proces rozmontowywania monolitu Neptuna.
— Umowa nazywała się licencyjna, czyli miała różne pola eksploatacji. Było kilka uwarunkowań takie jak ubezpieczenie, cesja na mnie, dbanie i bezpieczeństwo Neptuna i tak dalej. Umowa zawierała też nie tylko ten 10-letni okres, ale i możliwość wypowiedzenia jej wcześniej, jeżeli nie były dopełnianie warunki zapisane w umowie. Na tej podstawie, kiedy przyleciałem w ubiegłym roku w kwietniu, miałem rozmowę z burmistrzem i wyraziłem swoje niezadowolenie. Określiłem, że jeżeli będzie tak dalej, to będę musiał ją wypowiedzieć. Nic nie zmieniło się w tej materii - przyznaje w rozmowie z Twoją Telewizją Morską rzeźbiarz.
Początkowo obu stronom - miastu i właścicielowi rzeźby - nie udało się dojść do porozumienia. Szukano kompromisu na drodze mediacji pozasądowej, prowadzonej przez mediatora Krajowego Stowarzyszenia Mediatorów, działającego przy Sądzie Okręgowym w Gdańsku.
— Umowa podpisana w sierpniu 2019 roku miała formę umowy licencyjnej, która dawała gminie prawo do nieodpłatnego wykorzystania rzeźby w celach promocyjnych miasta. Do obowiązków gminy należało ustawienie na własny koszt Neptuna na Bulwarze, jego ubezpieczenie, utrzymanie i konserwacja, a po zakończeniu umowy jego demontaż i przewiezienie do miejsca wskazanego przez właściciela, nie dalej jednak, niż do miejsca z którego był odbierany - czytamy w komentarzu burmistrza Helu, Mirosława Wądołowskiego opublikowanego na oficjalnej stronie Urzędu Miasta.
Burmistrz wyjaśnia, że gmina nie wyraziła zgody na rozwiązanie umowy przed upływem terminu.
— Powstał spór prawny, który w konsekwencji mógł doprowadzić do procesu sądowego. Wynik takiego procesu byłby trudny do przewidzenia, należało założyć też niekorzystny dla gminy scenariusz, w którym groziłoby gminie zasądzenie na rzecz właściciela kosztów ewentualnego odszkodowania z tytułu dalszego pozostawania rzeźby w Helu, oraz kosztów związanych z jego demontażem i wywiezieniem poza Hel - tłumaczy Wądołowski.
Ostatecznie miasto i rzeźbiarz zawarli ugodę, na podstawie której właściciel posągu dokonał na swój koszt i swoją odpowiedzialność demontażu i wywozu rzeźby z Helu. A ponadto strony zrzekły się wobec siebie wszelkich roszczeń.
W rozmowie z Twoją Telewizją Morską mieszkańcy przyznają, że będzie brakować im tej popularnej atrakcji turystycznej.
— Trochę jesteśmy smutni. To była taka niezwykła atrakcja. Często tutaj przychodziliśmy, żeby popatrzeć na tę rzeźbę i poczytać, bo było dużo wiadomości - mówi Wiesława, mieszkanka Helu.
— Była to oczywiście wielka atrakcja miasta. Nie można tego zabierać temu monumentowi aczkolwiek trzeba iść dalej. Widocznie tak miało być i trzeba się pogodzić z wolą właściciela - dodaje Mikołaj Dykta, radny miasta Helu.
Neptun teraz trafi do Australii. Morska podróż ma trwać kilka miesięcy i do kraju, którego symbolem są kangury, rzeźba ma dotrzeć w styczniu 2025 roku. Tam zostanie najpierw odrestaurowana.
— Rzeźbę wykonałem dla moich dzieci, aby kierowały się mądrością tak jak głowa tego Neptuna i przekonaniem siły ducha, żeby były w stanie marzyć i realizować te marzenia. Wykucie takiego Neptuna z jednej skały, czyli zrobienie takiego monolitu jest rzeczą niebywałą - podkreśla Arck Storm.
Przypomnijmy, że rzeźba, która przez cztery lata cieszyła wzrok mieszkańców i turystów w Helu, to granitowa wersja postaci Neptuna z Bolonii. Wysoka jest na 5,5 metra, mierząc od podstawy cokołu do szczytu trójzębu, mająca przy tym prawie 3,5 metra wysokości od stóp do głowy. Całość waży 2,3 tony i wyrzeźbiona jest z jednego bloku granitu importowanego z Portugalii.
Obecnie w mieście pracują nad propozycją innego urozmaicenia wizualnego tego miejsca, które stanowiłoby nową atrakcję turystyczną.
Byliście świadkami zdarzenia w naszym regionie? Chcecie aby nasza redakcja zajęła się jakimś tematem? Czekamy na Wasze sygnały i informacje. Można kontaktować się z naszą redakcją za pośrednictwem strony facebookowej i mailowo: redakcja@nadmorski24.pl. Dyżurujemy także pod numerem telefonu 729 715 670.