Jedna z najbardziej cenionych wokalistek w Polsce opowiada o tym jaki status w naszym kraju ma muzyka alternatywna, jaka jest różnica między celebrytą, a artystą i jakich hip-hopowych tekściarzy ceni. Mówi również o projekcie, którym kieruje - „Męskie Granie”. Z Kasią Nosowską rozmawia Konrad Spuła.
Konrad Spuła: Czy jest coś takiego jak testosteron artystyczny?
Kasia Nosowska: Nie wiem, aż tak bardzo bym się w takie kwestie nie zagłębiała. Wydaje mi się, że żeby być nie gwiazdą, nie celebrytą, czyli osobą która pojawia się w świetle jupietrów przez moment, a potem znika, ale żeby być artystą trzeba posiadać zestaw cech, który sprawia, że jesteśmy odporniejsi niż ludzie, którzy się sztuką nie chcą zajmować. To jest naprawdę ciężkie wyzwanie być artystą. Tym bardziej, że zakładam, ze głównym priorytetem i podstawowym założeniem artysty jest tworzenie sztuki i komunikowanie się z odbiorcą. Musi mieć odwagę, żeby być w tym bezkompromisowym, żeby się nie poddawać kiedy słuchaczy jest mało, żeby strasznie chcieć cierpliwie wyczekiwać tego momentu kiedy być może znajdzie się większa grupa osób, które będą chciały pozostawać z nami w tej relacji artysta – odbiorca, na scenie i przy kompakcie albo winylu.
KS: Gdyby uznać za najlepszych polskich tekściarzy Kasię Nosowską i Grabaża, kto znalazłby się wśród nich, może ktoś z młodego pokolenia?
KN: Nie byłabym w stanie obsadzić od tak miejsc, nie byłabym w stanie wartościować. Wbrew pozorom to jest strasznie silna załoga, która jest bardzo poważnie obsadzona. Jest dużo ludzi piszących naprawdę świetnie. Są to młode osoby, które mają bardzo dobre pióro. Biorąc pod uwagę, że tak świetnie piszą teraz rozpoczynając przygodę z pisaniem, to aż boję się pomyśleć co się będzie działo za dwadzieścia lat. Ja pisałam naprawdę słabo, a przez cały czas tak naprawdę, dopiero chciałabym zacząć pisać świetnie. Staram się już dwadzieścia lat i nadal nie osiągnęłam poziomu, który by mnie zadowolił. Z drugiej strony mam bardzo czułe ucho na słowo i dlatego nie wymienię żadnej postaci. Mam świadomość, że nawet w obrębie hip-hopu, w którym często liryka jest specyficzna, ciężko mi doszukać się sformułowań o które byłabym zazdrosna. A tutaj w propozycjach, które się dziś pojawiają, na przykład Łona i Webber, to jest porażający gatunek.
KS: Jesteśmy specyficznym narodem, który bardzo lubi muzykę alternatywną i to jest silny rynek z dużym potencjałem, może właśnie młode gwiazdy wypromowane przez „Męskie Granie” jeszcze go wzmocnią?
KN: Bardzo liczę na to. Uważam, że świetna sztuka musi się obronić i kiedyś dotrzeć do ludzi. Jestem tego pewna. Jestem być może bardzo naiwna, ale wierzę w to, że jak coś jest dobre, to nie ma bata żeby się nie udało. Może festiwal Męskie Granie przyspieszy pewne zdarzenia i może ci młodzi ludzie będą grali więcej koncertów dzięki tej imprezie. Może np. zapotrzebowanie wśród publiczności tak gwałtownie wzrośnie i nagle ich życie artystyczne nabierze pięknych kolorów.