Uczniowską tradycją przekazywaną z pokolenia na pokolenie i za każdym razem udoskonalaną jest… ściąganie. Choć dopiero zaczął się rok szkolny, to już szykują się pierwsze sprawdziany. Każdy uczeń bardzo narzeka z tego powodu, ale i tak planuje, jak wykorzysta zdolności ściągania.
Naprawdę są różne sposoby, by mimo braku wiedzy dostać dobrą ocenę z testu. Oto kilka z nich. Najczęściej spotykanym sposobem jest pisanie ściągi w telefonie i gdy nauczyciel jest czymś zajęty, wystarczy tylko do niego zajrzeć. Pisanie na ręce rzadko się sprawdza, gdyż, niestety, niektórzy nauczyciele potrafią sprawdzać ręce przed sprawdzianem. Ściąga w kieszeni? Czemu nie, ale dasz radę do niej zaglądać co chwilę, by zrobić cały test? Jeśli ktoś ma rękę w gipsie może to także wykorzystać. Tylko o ile ktoś się nie zorientuje i wystarczy mu miejsca. Łatwo również zajrzeć do zeszytu czy książki, ale szanse na trafienie na odpowiednią stronę też są marne. Ściąga w piórniku cieszy się szczególnie dużym zainteresowaniem, tylko gorzej, jeśli na ławce może być tylko i wyłącznie długopis. Właśnie wtedy, gdy opuściły cię już wszystkie szanse, masz niezastąpionego kolegę obok. Oczywiście, jeśli sam potrafi rozwiązać test. Do jego pracy najłatwiej jest zajrzeć. Tylko będziesz miał problem, jeśli nie zauważysz, że macie różne grupy.
Czyli jednak to nie takie łatwe, co? Kiedy pół klasy siedzi stracona, obdarta z jakichkolwiek nadziei, próbuje mimo wszystko rozwiązać chociaż jedno zadanie, drugie pół już skończyło swój sprawdzian. Właśnie oni nie marnowali swojego czasu na robienie ściąg – tylko się nauczyli. Nagle dzwoni dzwonek. Oddajesz kartkę i nienawidzisz całego świata. Ja wtedy zadaję Ci pytanie. Czy nie warto było się nauczyć?
Doskonale widać, że ściąganie na sprawdzianach się nie opłaca. Jednak tych, którzy nie tracą nadziei i dalej udoskonalają te zdolności, szczerze pozdrawiam. Dla nich każdy test to także jak dla mnie sprawdzenie swoich umiejętności, lecz w dwóch różnych dziedzinach. Ja osobiście wolę się nauczyć.
