28.01.2025 12:58 56 PM
"Skandaliczna sprawa! 14 godzin bezskutecznego oczekiwania na SOR w Wejherowie z ostrym zawałem serca" – napisał do naszej redakcji Czytelnik, pacjent wejherowskiego szpitala. "Pacjent na pewno był bezpieczny, a jego stan zdrowia nie wymagał pilnej interwencji w momencie kiedy u nas był" – odpowiada placówka.
Sytuacja miała miejsce 3 stycznia tego roku. Wszystko zaczęło się około godziny 22:00. Mieszkaniec Wejherowa został przywieziony przez rodzinę na wejherowski SOR. Uskarżał się na pieczenie w klatce piersiowej.
— Przebywałem tam do godziny 12:00 następnego dnia ciągle łudząc się, że przyjdzie kardiolog. 14 godzin! Żadnej opaski, koloru oczekiwania po triażu nie dostałem. Ciągle mnie zbywano, abym czekał i czekał. Gdy po 10 godzinach oczekiwania raz na korytarzu, raz wewnątrz, pod kroplówką zapytałem jak długo mam jeszcze czekać i na kogo, tym bardziej, że miałem skierowanie od lekarza rodzinnego na oddział kardiologiczny, otrzymałem odpowiedź, że na kardiologa, ale on przyjdzie dopiero jak moje zdjęcie rtg będzie opisane. Nie jest opisane bo nie ma kto to zrobić! Zapytałem - to może tak będę czekał aż do wieczora? Odpowiedź, że być może! - relacjonuje mieszkaniec Wejherowa (dane personalne do wiadomości redakcji).
Jak wyjaśniają Szpitale Pomorskie, tego dnia na wejherowskim SOR-ze na pomoc czekało 80 pacjentów. Mieszkaniec Wejherowa został skonsultowany przez lekarza i zostały wykonane badania.
— Pacjent zgłosił się do SOR-u 3 stycznia. Przyszedł ze skierowaniem, które otrzymał od lekarza tydzień wcześniej. Został striażowany, zakwalifikowany do oczekiwania na dalsze badania. W tym czasie było około 80 pacjentów na SOR-ze. Pacjent otrzymał opaskę żółtą, wielu pacjentów było tez striażowanych na czerwono i pomarańczowo i większość na żółto. Pacjent został skonsultowany przez lekarza, była niezbędna diagnostyka obrazowa, oczekiwano na wyniki badan i wezwano na konsultacje lekarza kardiologa, ale jak się pojawił na SOR-ze to pacjent już się oddalił - informuje Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. Komunikacji Społecznej i Promocji Szpitali Pomorskich.
Około godziny 12:00 nasz Czytelnik zdecydował się na własną rękę opuścić wejherowską placówkę.
— Powiedziałem, że jadę na SOR do akademii do Gdańska. Odpowiedziano, że na własną rękę się wypisuję, a mam uszkodzone serce i podwyższone jakieś parametry krwi. Poczekałem jeszcze pół godz i zapytałem czy w końcu przyjdzie kardiolog? Nie wiedzieli, miałem czekać i wyprosili mnie, bo im przeszkadzałem w pracy – opowiada Czytelnik.
Według szpitala pacjent był bezpieczny i nie wymagał pilnej interwencji.
— Był lekarz i były wykonane badania. Lekarze specjaliści przychodzą na konsultacje, są na nie wzywani z poszczególnych oddziałów szpitalnych. Jeśli pacjent otrzymałby konsultacje kardiologiczną wykonane zostałyby kolejne badania. Pacjent na pewno był bezpieczny, a jego stan zdrowia nie wymagał pilnej interwencji w momencie kiedy u nas był – dodaje Małgorzata Pisarewicz.
Fot. Archiwum TTM
Ostatecznie mężczyzna został przetransportowany przez swoją rodzinę na SOR do Akademii Medycznej w Gdańsku.
— Tam stwierdzono ostry zawał serca i wstawiono dwa stenty. Jak można tyle godzin czekać, aby przyszedł kardiolog, który i tak nie przyszedł, bo zdjęcia RTG nie ma kto opisać?! Jak długo miałem czekać? Nikt mi nie potrafił powiedzieć. Może jeszcze do wieczora, czyli całą dobę? I to ma być fachowa opieka o czym zapewnia dyrekcja? Niech sobie ten SOR do kolorów oczekiwania na triażu doda jeszcze kolor czarny z czasem oczekiwania pacjenta aż do jego zgonu! - kwituje pacjent.
Mieszkaniec Wejherowa sprawę skierował do Rzecznika Praw Pacjenta.
Fot. Archiwum TTM
Byliście świadkami zdarzenia w naszym regionie? Chcecie aby nasza redakcja zajęła się jakimś tematem? Czekamy na Wasze sygnały i informacje. Można kontaktować się z naszą redakcją za pośrednictwem strony facebookowej i mailowo: redakcja@nadmorski24.pl. Dyżurujemy także pod numerem telefonu 729 715 670.