W Gdańsku, Gdyni i w Sopocie z godziny na godzinę przybywa plakatów wyborczych. Nastąpił punkt
kulminacyjny kampanii wyborczej przez co frakcje i ich kandydaci starają się w każdym możliwym miejscu
przypominać wyborcom o swoim istnieniu.
Słupy, latarnie, płoty, wszelkie elementy miejskiej zabudowy atakowane są dyktami z twarzami
polityków. Kampania wyborcza trwa, a GDDKiA przypomina o zasadach wywieszenia reklam.
- Żeby wywiesić taki plakat trzeba dopełnić formalności po pierwsze trzeba się zwrócić do nas czyli do
zarządcy odpowiedniej drogi z wnioskiem o to ze chce się umieścić plakaty w pasie drogowym, po drugie
jeśli np. dany plakat ma zawisnąć na latarni trzeba uzyskać zgodę, akceptację tej latarni, w tym
przypadku odpowiedniego zakładu energetycznego, wreszcie trzecia rzecz trzeba uiścić opłatę, która nie
jest mała, tj. 4 zł za m2 dziennie – wyjaśnia Piotr Michalski, rzecznik GDDKiA oddział w Gdańsku.
Plakaty nie mogą stanowić zagrożenia dla kierowców i pieszych, nie można ich wieszać tam gdzie "mogą
zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo bezpieczeństwu mienia bądź bezpieczeństwu w ruchu drogowym".
- Uważam, że bombardowanie nas reklamami to arogancja i kompletny brak wyczucia dobrego smaku. Czy
politycy naprawdę myślą, że zagłosujemy na nich tylko dlatego, że ich wizerunek patrzy na nas z
każdego przydrożnego słupa? - komentuje pan Daniel z Gdańska.
W wielu miejscach w Gdyni plakaty wiszą w miejscach gdzie ograniczają widoczność kierowcą.
- Czy żeby zwrócić uwagę na tę samowolkę plakatową musi wydarzyć się jakieś nieszczęście? Plakaty
wyborcze generują zagrożenie dla ruchu, są w okolicach przejść dla pieszych i na skrzyżowaniach–
skarży się pan Tomasz, kierowca z Gdyni.