650 zawodników wystartowało o 10.00 z Gdyni. Do pokonania było ponad 42 km. Pierwszy na mecie w Gdańsku był James Mbiti Mutua.
James Mbiti Mutua triumfował w XVII Energa Maratonie Solidarności. Wśród kobiet najlepsza okazała się Wioletta Kryza z Olsztyna. W tegorocznym biegu ustanowiono nowy rekord frekwencji. Na trasę Gdynia - Gdańsk wystartowało 650 zawodniczek i zawodników z 16 państw.
- Sierpień to bardzo ważny miesiąc nie tylko dla Solidarności, ale dla wszystkich Polaków. Cieszę się, że przypominamy o naszej historii także poprzez imprezy sportowe. Wczoraj byliśmy w Słupsku na Międzynarodowym Festiwalu w Brydżu Sportowym. Dziś mamy Solidarność. Mamy tę satysfakcję, że nasz związek to nie tylko walka o obronę praw pracowniczych, ale także wymiar sportowy, rekreacyjny - podkreślał Piotr Duda, przewodniczący NSZZ Solidarności, który był honorowym starterem biegu, a następnie dekorował najlepszych na mecie, na gdańskim Starym Mieście.
Nim rekordowa liczba 650 kobiet i mężczyzn wyruszyła spod Pomnika Pamięci Ofiar Grudnia 70 złożono pod tym postumentem kwiaty, aby Kazimierz Zimny, dyrektor maratonu przedstawił raport z przygotowań. W tych ceremoniach maratończyków reprezentowali Arleta Meloch, czterokrotna zwyciężczyni Maratonu Solidarności wśród kobiet, dwukrotny mistrz Polski w tej konkurencji, Radosław Dudycz oraz świeżo upieczony wicemistrz świata weteranów Antoni Cichończuk. Ponadto podkreślono zasługi dla trójmiejskiej imprezy: Krzysztofa Grzybowskiego (Gorzów Wielkopolski), Jana Parusińskiego (Gdańsk), Antoniego Sobolewskiego (Tczew) i Mariusza Szymańskiego (Gdynia). Ci panowie startowali we wszystkich, siedemnastu maratonach!
Natomiast o tym kto będzie rządzić w tegorocznym biegu okazało się zaraz po starcie. Tuż po minięciu gdyńskiego Urzędu Miasta, jeszcze na ul. Świętojańskiej od reszty stawki oderwali się afrykańscy biegacze: James Mbiti Mutua (Kenia) i Beshir Kolbo (Etiopia).
- Pobiegli pierwszy kilometr chyba w 3:15. Po kilku pierwszych kilometrach mieli już trzy minuty przewagi. Potem chyba się "zagrzali", bo dystans między nami a nimi się praktycznie nie zmieniał - relacjonował Jakub Czaja.
Olimpijczyk z Aten długo dyktował tempo w drugiej grupce zawodników. Początkowo liczyła ona siedmiu zawodników. Poza Czają biegli w tym gronie: Łukasz Gurfinkiel, Bogdan Dziuba, Paweł Piotraschke, Wiktor Rogowoj (Ukraina), Bartosz Mazerski i Jarosław Janicki. Ci dwaj ostatni za to mocne tempo zapłacili wielkim wysiłkiem i do mety nie dobiegli. O wiele bardziej energonomicznie biegł Piotr Pobłocki. Zwycięzca pierwszego Maratonu Solidarności z 1995 roku cały czas bieg swoim tempem i z każdym kilometrem "połykał" kolejnych rywali. 47-latek finiszował ostatecznie na szóstym miejscu.
Zwycięzcę poznaliśmy dopiero na ostatniej prostej, już na ul. Długi Targ. Wcześniej Kenijczyk i Etiopczyk biegli niemal krok w krok obok siebie.
- Miał atakować na siedem kilometrów przed metą - mówił Sylwester Niebudek, szkoleniowiec z Bydgoszczy, który na trasie maratonu opiekował się Kenijczykiem. - Wiedziałem, że rywal przygotowuje się do maratonu w Karlsruhe i będzie trudno go zgubić. Dlatego z atakiem poczekałem do ostatnich 600 metrów - powiedział Mutua Mbiti, który po raz drugi biegał w Trójmieście. Przed rokiem w Biegu św. Dominika był na 10 kilometrów szósty. Maraton Solidarności był dla 27-latka drugim startem na tym dystansie. - W styczniu biegałem w Indiach, gdzie udało mi się uzyskać lepszy czas, poniżej 2:18 - dodał triumfator.
Najlepszym z Polakiem okazał się Gurfinkiel.
- To dla mnie najlepszy rok, poprawiam rekordy życiowe niemal na każdym dystansie. W maratonie udało mi się zdobyć drugi raz miejsce na podium. Wcześniej, również na trzecim miejscu ukończyłem bieg w Kopenhadze. Bieganie to dla mnie w dużej mierze hobby, choć tygodniowo pokonuje dystans około 140 kilometrów. Normalnie pracuję, właśnie rozkręcam swój biznes, serwis rowerowy - powiedział 31-letni gdańszczanin z urodzenia.
Z sukcesu Gurfinkiela cieszył się też Czaja.
- Tak się umówiłem z Łukaszem, że poprowadzę tempo do Westerplatte, aby jak najbardziej zmęczyć jego rywali. Dla mnie bieganie to już teraz tylko przyjemność. Skończyłem wyczynową karierę. Teraz pracuję po 10-12 godzin z rzędu. Do tego biegu przygotowywałem się nie dłużej niż trzy tygodnie. To mój drugi maraton. Pierwszy też w imprezie Solidarności pobiegłem przed rokiem - dodał Czaja.
Zwycięzca maratonu zarobił 8 tysięcy złotych gotówką, otrzymał bon na 2 tysiące na nagrody rzeczowe marki Craft, a także zarobił dodatkowe 200 złotych za wygranie w swojej kategorii wiekowej.
W rywalizacji pań została zdetronizowana Meloch. Arlecie nie udało się wygrać po raz piąty z rzędu, choć i tak zapewne pozostanie długo jedyną osobą, której ta sztuka udała się jej cztery razy z rzędu.
- Przyjechałam tutaj z zamiarem zwycięstwa. Nie nastawiałam się na konkretny wynik. Zaczęłam mocno, zostawiłam za sobą rywalki, a potem już tylko kontrolowałam bieg. Najtrudniej było na Westerplatte, gdzie był silny, boczny wiatr - oceniła Wioletta Kryza, która z dumą dodała: - To mój 27. wygrany maraton w karierze.
Melcho był zmęczona, ale nie złamana.
- Cały czas miałam Wiolettę w zasięgu wzroku. Kilkakrotnie zrywałam się, aby ją gonić. Niestety, zawsze musiałam zwalniać, gdyż odzywał się ból w śródstopiu i kolanie. Cóż, taki jest sport, nie zawsze można wygrywać - oceniła maratonka z Grudziądza, do której nadal należy rekord maratonu wśród kobiet (2:40:06 z 2008 roku).
Najlepsi w XVII Energa Maratonie Solidarności
Klasyfikacja open
- James Mbiti Mutua (Kenia) 2:23:37
- Beshir Kolbo (Etiopia) 2:23:42
- Łukasz Gurfinkiel (Gdańsk) 2:27:09
- Bogdan Dziuba (Jastkowice) 2:27:16
- Jakub Czaja (Gdańsk) 2:27:24
- Piotr Pobłocki (Lębork) 2:36:17
- Tomasz Chawawko (Dębno) 2:36:56
- Wiktor Rogowoj (Ukraina) 2:37:43
- Roman Elwart (LKS Puck) 2:37:45
- Jerzy Siemaszko (Opole) 2:41:27
- Andrzej Cechmann (NSZZ Solidarność Urząd Morski Gdynia) 2:46:48
- Tadeusz Żautok (Białoruś) 2:47:36
Kobiety:
- Wioletta Kryza (Olsztyn) 2:55:09
- Arleta Meloch (Olimpia Grudziądz) 2:55:18
- Renata Kalińska (Żabieniec) 2:56:59