Ojciec Piotrusia, psycholog, wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim, wysłał list do mediów i pracowników Instytutu Psychologii, w którym oświadczył, że czuje się ofiarą nagonki medialnej, która wynikła z poszukiwania sensacji.
We wtorek list wystosowali również psychologowie z UG, skierowali go do Ministerstwa Sprawiedliwości. Piszą w nim, że zdają sobie sprawę z traumy jaką przeżywa dziecko oraz że to co teraz przechodzi może mieć wpływ na jego przyszłość. Psychologowie wymieniają zagrożenia, które mogą być skutkiem walki o dziecko. Jest to teoria przywiązania, zerwania więzi, choroby sierocej czy hospitalizmu.
Przypominamy, że ponad tydzień temu policjanci przymusowo zabrali matce pięcioletniego Piotrusia i przekazali dziecko ojcu. Mężczyzna ma sprawę karną o uszkodzenie ciała, a dziecko się go boi i nie chce z nim być. Według obecnego męża matki Piotrusia, który widział dziecko z ojcem na Gdańskiej Zaspie, chłopiec jest apatyczny, nie uśmiecha się, a jego wzrok jest otępiały. Do domu profesora został skierowany kurator z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Ojciec Piotrusia wystosował pismo, które wysłał do radia TOK FM, a także do innych mediów i do Instytutu Psychologii. Skarży się w nim na media oraz na nagonkę jaką mu zgotowały. Zapewnia, że jego syn dobrze znosi zmianę warunków i że nie reaguje na niego lękowo. Winę za urwanie więzi z synem, zrzuca na matkę, która według niego robiła wszystko aby rozdzielić go z synem.
W liście, Krzysztof J., nazywa syna – Kubą, oraz wyjaśnia, że z jemu nieznanych przyczyn matka zaczęła używać drugiego imienia dziecka. Barbara Leszniewska tłumaczy, że chłopiec nie chciał żeby mówić do niego Kubuś, wymyślał dla siebie różne inne imiona, dlatego zdecydowała się zwracać do niego Piotruś. Kubą nazywał go tylko ojciec.
Kuratorzy, który odwiedzili wczoraj Krzysztofa J. w mieszkaniu, w którym przebywa wraz z synem, przesłali już notatkę ze spotkania do sądu okręgowego. Na pytania adwokata matki dziecka stwierdzili tylko, że sprawa jest bardzo skomplikowana.