Policjanci, we wtorek rano zabrali z łóżka pięcioletniego Piotrusia, który przebywał z matka, i przekazali je ojcu. Mężczyzna ma sprawę karną o uszkodzenie ciała, a dziecko się go boi, to jednak nie powstrzymało sądu od drastycznego zabrania dziecka od matki.
Rodzice od dawna toczą ze sobą walkę o Piotrusia, kłócą się przy dziecku, narażając jego emocje na szwank. Jest to zadziwiające, tym bardziej, że oboje są psychologami. Chłopiec musi się leczyć neurologicznie, ale to nie koniec koszmaru jaki przechodzi.
O 7.00 do domu pani Barbary wtargnęło trzech funkcjonariuszy policji, trzech kuratorów sądowych oraz psycholog, według rzecznika gdańskiej policji policja nie używała siły, inaczej twierdzi matka dziecka. Według niej, była szarpana i przytrzymywana przez policjantów, nie pozwolono jej także pożegnać się z dzieckiem. Pani Barbara podczas akcji była w piątym miesiącu ciąży, podczas konsultacji z prokuratorem w sądzie, zemdlała.
Odebranie dziecka odbyło się na polecenie sądu rodzinnego. Według sędziny Anny Pałkiewicz, chłopiec ma prawo do kontaktów z ojcem, których wcześniej nie utrzymywał. Według matki chłopiec panicznie boi się ojca, ponieważ był wielokrotnie świadkiem awantur pomiędzy rodzicami.
Ojciec Piotrusia ma sprawę karną w sądzie za pobicie i grożenie pani Barbarze, natomiast do zachowania matki dziecka nikt nie miał żadnych zastrzeżeń. Zarzutem, który przedstawiał ojciec była nadopiekuńczość pani Barbary.
Sprawą zainteresował się dziś minister sprawiedliwości Kwiatkowski i zażądał informacji od sądu w gdańsku. Zamierza osobiście zająć się sytuacją w jakiej znalazło się, chyba najbardziej pokrzywdzone w aferze, dziecko.