Mieszkanka Bielska – Białej skierowała do burmistrza Helu pismo z podziękowaniem za opiekę, którą wraz z mężem zostali otoczeni przez strażaków oraz pracowników szpitali w Helu i Wejherowie. Mężczyzna uległ wypadkowi, pobyt nad morzem będzie jednak dobrze wspominał dzięki zaangażowaniu miejscowych służb.
- Było cudownie, słonecznie, gdy we wtorek 18 kwietnia spacerowaliśmy w Jastarni. I niestety spotkało nas nieszczęście, mój mąż potknął się o sznurowadło, upadł i nie mógł wstać – relacjonuje pani Halina. - Wezwaliśmy pogotowie. Lekarz stwierdził u męża poważne obrażenia biodra i nogi. Zdecydował, by natychmiast jechać do Helu.
Kobieta wspomina, że zaczęła rozpaczać, ponieważ jej małżonek jest po transplantacji wątroby i o określonej porze musi otrzymywać specjalne leki. Te niestety pozostały w hotelu. Co gorsze, pani Halina nie potrafi prowadzić należącego do nich samochodu.
- I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pojawili się strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Helu. Strażacy byli w pobliżu i zaoferowali pomoc – pisze w swym liście bielszczanka. - I to jaką pomoc! Zabrali auto męża i zawieźli je razem ze mną do hotelu w Juracie. Poczekali aż zabiorę leki dla męża i zawieźli mnie do niego, do szpitala w Helu. Jestem starszą kobietą, byłam roztrzęsiona. Strażacy pocieszali mnie jak najlepsi psychoterapeuci.
Kiedy turystka chciała im się jakoś odwdzięczyć, druhowie oświadczyli, że to, co zrobili, należy do ich obowiązków i są szczęśliwi, iż mogli pomóc.
- Następnego dnia jeszcze telefonowali, czy wszystko w porządku i czy jeszcze czegoś nie potrzebuję, bo dowiedzieli się, że męża przewieziono do szpitala w Wejherowie - zaznacza pani Halina. - Mąż przeszedł szczęśliwie operację w bardzo przyjaznym i profesjonalnym szpitalu. Wróciliśmy do domu. Mąż już chodzi.
Turyści zaznaczyli, że chociaż w formie listu chcieli podziękować dobrym ludziom, którzy z oddaniem, wykonują trudną i niebezpieczną pracę.
