Trudno wyobrazić sobie lepszy moment do ogłoszenia pierwszego polskiego koncertu The Weeknd. Kanadyjski artysta właśnie wydał swój trzeci album, który w USA zadebiutował na pierwszym miejscu listy najpopularniejszych płyt, a wszystkie pochodzące z niego utwory znalazły się na liście 100 singli Billboardu. To rekord i pierwszy taki przykład w historii, a dodatkowo kiedy piszemy te słowa, album „Starboy” jest zapewne numerem jeden przynajmniej w 1/3 świata. To dominacja, której kilka lat temu mało kto się spodziewał.
Po raz pierwszy The Weeknd ujawnił się dokładnie 6 lat temu. W grudniu 2010 na portalu YouTube pojawiły się trzy utwory sygnowane tajemniczym pseudonimem. Kiedy trzy miesiące później The Weeknd wydawał pierwszy mixtape „House of Balloons”, dowiedzieliśmy się, że za projektem stoi 21-letni Kanadyjczyk, Abel Tesfaye, ale reszta jego biografii składała się głównie z plotek i niedopowiedzeń. Sieć huczała, a krytycy oszaleli na punkcie pierwszych 9 utworów The Weeknd. Początkowemu sukcesowi na pewno pomógł Drake, który nie tylko namawiał fanów do ściągnięcia ”HoB”, ale także zaprosił artystę na album „Take Care” i festiwal OVO Sound.
Ochrzczono go ojcem „nowego R&B”, używając zamiennie także określeń „alternatywne” lub „hipsterskie”. Gęste, hipnotyczne podkłady, klimat i teksty pełne seksualnych i narkotycznych odniesień stały się jego znakiem rozpoznawczym. A „HoB” był zaledwie pierwszą częścią z serii mixtape‘ów – do końca roku ukazały się jeszcze dwa: „Thursday” i „Echoes of Silence”. Każdy, kto choć w średnim stopniu interesuje się muzyką, musiał w 2011 zetknąć się z nazwą The Weeknd.
Wszystkie trzy mixtape’y ściągnięto ponad 8 milionów razy, czego konsekwencją stało się podpisanie kontraktu płytowego i wydanie materiału pod wspólnym tytułem „Trilogy”. Po serii oczekiwanych festiwalowych koncertów The Weeknd zagrał „The Weeknd Fall Tour”, swoją pierwszą solową trasę. Zresztą do tego momentu wszystkie kolejne mają w tytule słowo „fall”. W tym samym czasie The Weeknd zaczął pracować nad debiutanckim albumem zatytułowanym „Kiss Land”. Płyta ukazała się w 2013 roku i zadebiutowała na drugim miejscu listy Billboardu. W muzyce The Weeknd można było wyczuć delikatny flirt z popem. Na „Kiss Land” The Weeknd samplował m.in. The Police i Portishead (nie bez problemów) oraz współpracował z Drakiem i Pharrellem.
W kolejnych miesiącach The Weeknd pojawił się na albumie SIA, remixował Beyonce i supportował Justina Timberlake’a, by rok 2014 zakończyć wydaniem dwóch singli – świetnego „Often” oraz „Earned It” promującego film „50 twarzy Greya”. Globalna popularność tego utworu przyspieszyła decyzję o premierze kolejnego albumu. We wrześniu 2015 roku na rynku pojawił się „Beauty Behind the Madness”, jego pierwszy numer jeden, promowany singlem „Can’t Feel My Face”, brzmiącym jak najlepsze-nigdy-nie-wydane nagranie Michaela Jacksona.
No i wreszcie rok 2016. Rozpoczęty od udziału w dwóch szeroko komentowanych albumach – „The Life of Pablo” Kanyego Westa i „Lemonade” Beyonce, a zakończony kolejną doskonałą płytą. „Starboy” to 18 utworów (z czego dwa wyprodukowane zostały przez francuski duet Daft Punk), gościnny udział Lany Del Rey, Kendricka Lamara i Future oraz towarzyszący płycie film „M A N I A”. Przyszłoroczna seria koncertów promujących „Starboy” to jedna z najbardziej oczekiwanych tras koncertowych ostatnich lat, zwłaszcza w Europie, do której The Weeknd zagląda nieczęsto. 30 czerwca po raz pierwszy wystąpi w Polsce jako headliner Open’er Festival.