We wtorkowe popołudnie gdyńscy kibice szczypiorniaka musieli zdecydować, czy wolą oglądać w akcji męską Reprezentację Polski, która w Szwecji walczyła z Koreą Południową, czy też dopingować Łączpol w drodze po kolejne ligowe punkty.
Ci, którzy zdecydowali się pojawić o 18.00 w gdyńskiej hali widowiskowo-sportowej na pewno nie żałowali. Kapitalną formę zaprezentowały podopieczne Jerzego Cieplińskiego szczególnie w pierwszej połowie, kiedy to całkowicie zdominowały sytuację na parkiecie. Dzięki wypracowanej przewadze w drugich 30 minutach szkoleniowiec pozwolił zaprezentować się wszystkim zawodniczkom. Nie zaczęło się jednak zbyt dobrze, ponieważ to przyjezdne po bramce Paszowskiej objęły prowadzenie. Kielczanki nie cieszyły się zbyt długo z przewagi, gdyż szybko wyrównała Koniuszaniec ( 6 bramek w całym meczu) i od tego momentu bramki zaczęły padać już tylko w jedną stronę. Drugiego gola zawodniczki KSS zdobyły dopiero wtedy, gdy na koncie Vistal Łączpolu było już 14 bramek! To prawdziwy nokaut. Możliwe to było tylko i wyłącznie dzięki świetnej postawie całego zespołu w obronie i skutecznie wyprowadzanym kontrom. Kolejne bramki zdobywały Głowińska, Mateescu, Jędrzejczyk, Kobzar i już do przerwy miejscowe prowadziły różnicą aż 19 bramek. Wynik brzmiał 24:5. Początek drugiej odsłony był zdecydowanie słabszy w wykonaniu Łączpolu. Kielczanki ustrzeliły trzy gole z rzędu i choć pogodzone z wynikiem, zamierzały zakończyć ten mecz z twarzą. Częściowo im się to udało, także dla tego, że w gdyńskim zespole nastąpiło wiele zmian i zaczęły pojawiać się niedokładności. Nie przeszkodziło to jednak szczypiornistkom Cieplińskiego w osiągnąć bariery 40 bramek, o co tak mocno prosili kibice zgromadzeni w hali. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Łączpolu 40: 22 i już mogą zacząć drżeć kolejne rywalki. Jednak zawodniczki Vistalu nie mogą popadać w samo zachwyt, ponieważ spotkania z AZS Politechniką Koszalińską i Zagłębiem Lubin, które czekają teraz gdyński zespół do łatwych należeć nie będą.
Łukasz Krzemiński