Dwie gdyńskie urzędniczki wyłudziły łapówki i pożyczki o wartości powyżej 500 tys. zł. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie. Zarzuty postawiono dwóm pracownicom urzędu i dwóm innym kobietom.
Jak twierdzą śledczy, byłe urzędniczki gdyńskiego Ratusza w czasie pracy w magistracie obiecywały zapewnienie mieszkań komunalnych poza kolejnością. W rzeczywistości jednak nie istniała możliwość ominięcia urzędowych procedur. Wynika z tego, że pracowniczki urzędu nic nie załatwiały, ale przyjęły korzyści majątkowe od kilkudziesięciu interesantów. Średnia kwota łapówki wynosiła 30 tys. zł.
Największą liczbę zarzutów, aż 27, postawiono byłej inspektor w wydziale spraw obywatelskich Grażynie K. Kobieta była referentem ewidencji ludności i meldunków. Prokuratorzy twierdzą, że wyłudziła lub próbowała wyłudzić 20 łapówek. Od siedmiu osób domagała się udzielenia wysokich pożyczek. Pożyczonych pieniędzy nigdy nie zwróciła.
Śledztwo wykazało, że w sumie była urzędniczka wyłudziła 560 tys. zł. W procederze pomagała jej sekretarka wiceprezydent Gdyni Ewy Łowkiel Anna D. Grażyna K. nielegalnie pozyskanymi środkami finansowymi dzieliła się również z Zytą M. i Elżbietą W. Otrzymywały one po 2,5 tys. zł od każdej łapówki za znalezienie osób gotowych zapłacić za przyspieszenie urzędowych procedur. Kobiety działały od listopada 2008 r. do czerwca 2010 r.
Jedyną oskarżoną, która przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia jest Grażyna K. Pozostałe byłe urzędniczki twierdzą, iż nie był świadomie, że załatwianie mieszkań i działania Grażyny K. był niezgodne z prawem. Oskarżonym grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Dwóm urzędniczkom na poczet kary zostanie uznany czas, który spędziły w areszcie, gdzie przebywają od lata ubiegłego roku.
Kierownictwo gdyńskiego magistratu od bezprawnego działania byłych pracownic zdecydowanie się odcina. Dyrektor Urzędu Miasta Jerzy Zając sam wykrył nieprawidłowości i o sprawie powiadomił policję.