fot. sopot.pl
Do końca 2013 roku w Sopocie ma być ciszej. Takie ultimatum postawiło miastu Ministerstwo Zdrowia. Jeśli problem nie zostanie w tym terminie rozwiązany, to Sopot najprawdopodobniej utraci prestiżowy status uzdrowiska.
Ostrzeżenie od resortu kurort dostał już kilka miesięcy temu, ale miejscy urzędnicy nie upubliczniali tej informacji. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero w trakcie wyborów samorządowych. O problemie zakomunikował obecny przewodniczący rady miasta Wojciech Fułek.
List od ministerstwa jest pokłosiem sporządzonego przez władze Sopotu operatu uzdrowiskowego. Musiał on zostać wykonany, aby miasto mogło uzyskać status uzdrowiska. Dokument zawiera analizy badań klimatu, zasobów naturalnych, czystości atmosfery, pola elektromagnetycznego i hałasu.
Badania wykazały, że poziom pyłu zawieszonego PM10 przekracza normę, ale to zostało już poprawione. Poza tym w pasie nadmorskim zwanym strefą uzdrowiskową A jest za wysoki poziom hałasu. Natężenie hałasu powinno wynosić mniej niż 55db. Na części ulic w centrum Sopotu wskaźnik ten jest przekroczony o ok. 10 db. Pracownicy sopockiego magistratu podkreślają, że pomiary wykonywano podczas budowy Centrum Haffnera, co mogło wpłynąć na ich wynik.
Wkrótce urzędnicy zamierzają wykonać powtórne pomiary natężenia hałasu.
Część sopockich radnych ma już pomysły na zaprowadzenie ciszy na terenie kurortu. Proponują ograniczenie ruchu od strony Gdańska, zbudowanie parkingów buforowych na przedmieściach i ograniczenie tonażu poruszających się po mieście pojazdów.
Sopot stał się uzdrowiskiem w 1999 roku. Miasto ma z tego wiele korzyści, głównie finansowych. Do miejskiej kasy co roku wpływają środki finansowe pobierane tytułem opłaty uzdrowiskowej. Oprócz przywilejów kurort ma również dodatkowe obowiązki i zakazy. Sopot nie może decydować o warunkach zabudowy na terenie nie objętym miejscowymi planami i ma ograniczoną decyzyjność w kwestii działania zakładów przemysłowych.
