Na Placu Zebrań Ludowych w Gdańsku zgromadziło się, co najmniej 20 tysięcy kibiców. Wspaniała atmosfera podczas meczu udzieliła się wszystkim kibicom polskiej reprezentacji, którzy zgromadzili się pod dość pochmurnym trójmiejskim niebem.
Martwić mogły tylko gęste, ciemne chmury na niebie. Przy wejściu nawet, jeśli ktoś pojawił się krótko przed transmisją meczu nie czekało się dłużej niż 10 minut. Ochroniarze sprawnie wpuszczali na teren Strefy.
Po pierwszym gwizdku zaczęło się. Okrzyki: „Polska, Polska, Polska!” nie ustawały. Kiedy Robert Lewandoski w wspaniałym stylu umieścił piłkę w siatce greckiego siatkarza kibice oszaleli z radości. Ludzie zaczęli rzucać się w sobie w ramiona.
W pewnym momencie spiker (ku oburzeniu wszystkich w trakcie meczu) powiedział: „Proszę państwa do Strefy Kibica w Gdańsku zbliża się burza. Przewidujemy gwałtowne opady deszczu. Nie ma powodu do paniki. To był jedyny i poważny błąd organizatorów. W tej sytuacji sam spiker wprowadził atmosferę zagrożenia.
Na szczęście kibice tylko ze zdziwieniem popatrzeli na siebie. Jednak, jeżeli mamy do czynienia z tłumem, którego mimo wszystko reakcji nie da się przewidzieć powinno powstrzymać się od tego typu stwierdzeń. Samo słowo „panika” w takich okolicznościach jest zdecydowanie niepotrzebne a wręcz powoduje poczucie niepewności wśród kibiców. Warto zwrócić uwagę na to, żeby ludzie mówiący do tłumu byli odpowiednio przeszkoleni i wiedzieli co należy a czego nie.
Tekst: Jagoda Płonka