07.08.2025 07:56 0 Materiał Partnera Materiał partnera
Miasto żyje. Praca czeka. Powiadomienia dźwięczą. Scrollujesz, odpowiadasz, reagujesz. W międzyczasie mijasz dziesiątki twarzy, neonów, ekranów i billboardów. Kiedy w końcu jesteś w domu – ciało niby się zatrzymało, ale głowa dalej biegnie. Czujesz zmęczenie, choć nic fizycznego nie zrobiłeś. Nie masz siły na rozmowę, nawet z bliskimi. Nie wiesz, czego chcesz – ale wiesz, że masz dość. Brzmi znajomo.
To może być przebodźcowanie – zjawisko coraz częściej diagnozowane u osób żyjących w miastach, pracujących w dynamicznym środowisku i funkcjonujących na co dzień w informacyjnym szumie.
Zwłaszcza w dużych metropoliach, takich jak Warszawa, gdzie tempo życia bywa bezlitosne, przebodźcowanie staje się prawdziwym wyzwaniem dla psychiki.
Przebodźcowanie (z ang. sensory overload) to stan, w którym nasz mózg otrzymuje zbyt wiele informacji naraz – wizualnych, dźwiękowych, emocjonalnych – i nie jest w stanie ich skutecznie przetworzyć. To tak, jakby system operacyjny się zawieszał, bo otworzyliśmy zbyt wiele kart w przeglądarce.
Towarzyszą mu takie objawy jak:
Warto podkreślić: to nie jest zwykłe przewrażliwienie. To naturalna reakcja organizmu przeciążonego zbyt dużą ilością danych. Nasze mózgi zwyczajnie nie są stworzone do życia w nieustannym napływie informacji, jaki serwuje nam dzisiejszy świat.
Warszawa – jak każde duże miasto – to przestrzeń intensywnych bodźców. Już sam dojazd do pracy to często walka o miejsce, hałas, tłum, zgiełk, presja czasu. Potem open space, maile, spotkania, deadline’y, multitasking, small talk przy ekspresie. Do tego powiadomienia z social mediów, podcast w słuchawkach, banery reklamowe w metrze i korki w drodze powrotnej. Od samego tego wymieniania może rozboleć głowa…
Nawet jeśli lubisz swoje życie – organizm i tak płaci za tę intensywność. Zwłaszcza gdy nie dajesz sobie przestrzeni na odpoczynek. Mózg nie ma jak odparować – i z czasem zaczynasz działać na autopilocie, odcięty od siebie.
To, że żyjesz w mieście i pracujesz w wymagającym środowisku, nie oznacza, że jesteś skazany na wypalenie. Ale trzeba świadomie zarządzać swoim dobrostanem. Co może pomóc?
Cyfrowe detoksy. Wyłączanie powiadomień, ograniczenie czasu w social mediach, dni bez ekranu. Już godzina dziennie offline może przynieść zdumiewające efekty.
Czas bez „muszę” – chwile, w których niczego od siebie nie oczekujesz. Nie robisz czegoś, by coś osiągnąć, tylko po to, żeby po prostu być. Odpoczynek, to nie kolejny task do odznaczenia.
Uważność (mindfulness) – nawet 10 minut dziennie skupienia na oddechu, bez oceniania i analizowania, potrafi pomóc zresetować układ nerwowy.
Cisza i natura – kontakt z zielenią, choćby na spacerze po parku. Badania pokazują, że nawet krótki pobyt wśród drzew widocznie obniża poziom kortyzolu (hormonu stresu). To jak, kończysz w tym miejscu i idziesz na spacer? :)
Jeśli masz wrażenie, że przebodźcowanie stało się Twoim codziennym stanem – a próby regeneracji nie przynoszą ulgi – to sygnał, że warto poszukać głębszego wsparcia.
W takich sytuacjach pomocna może być psychoterapia – nie tylko w leczeniu skutków, ale też w nauce rozpoznawania sygnałów z ciała, budowania granic, odzyskiwania kontaktu ze sobą. Naucz się zapobiegać, zanim będzie trzeba leczyć. Jeśli czujesz, że pomoc psychologa online mogłaby być dla Ciebie wsparciem – nie bój się sięgnąć po nią już teraz.
W świecie, który krzyczy: „więcej, szybciej, mocniej”, największym aktem odwagi bywa... zwolnienie. Odmówienie udziału w wyścigu, to w tym wypadku największa wygrana.
Nie jesteśmy maszynami. Potrzebujemy przestrzeni, żeby nie tylko działać, ale też czuć, oddychać i być. Jeśli przebodźcowanie to cena, jaką płacisz za codzienne funkcjonowanie – może warto na chwilę się wylogować?