12.06.2024 16:00 1 MS norda-fm

'Najistotniejszym elementem jest opowieść'. Kabareciarz Wojciech Tremiszewski został mistrzem gry | ROZMOWA

Zdjęcie: Wojciech Tremiszewski

Gościem w audycji "Gra się!" był Wojciech Termos Tremiszewski, znany między innymi z kabaretu Limo, w którym występował razem z Abelardem Gizą, Ewą Błachnio oraz Szymonem Jachimkiem. W programie opowiedział jak jego doświadczenie sceniczne przekłada się na bycie mistrzem gier oraz granie w gry fabularne.

Marcin Skałbania: Wpisy na Wikipedii przedstawiają głównie twoje dokonania aktorskie, jednak ja bym chciał porozmawiać o RPGach. Jesteś mistrzem gry?

Wojciech Tremiszewski: Jestem, graczem też bywam.

MS: Graczem też, mieliśmy już tutaj w studiu Mistrzów Gry, kilkoro graczy RPGowych. Każdy trochę inaczej zdefiniował czym jest RPG. Jak Ty byś to zrobił?

WT: Dla mnie najistotniejszym elementem gier fabularnych czyli RPGów to opowieść. Więc jest to takie spotkanie, podczas którego w kilka osób w przyjaznej atmosferze opowiadamy opowieść trochę na jakiego rodzaju opowieść się umówiliśmy, bo możemy się spotkać żeby zagryzać chipsy i się powygłupiać, opowiedzieć coś komediowego w konwencji właśnie komediowej. Możemy się umówić, że zagramy w opowieść grozy i wtedy inaczej się troszeczkę do tego przygotować z innym takim jakby vibem do tego podejść. A jak wiemy w opowieściach konwencji jest bez liku więc jest z czego wybierać i jak się troszeczkę do tego dostosowywać. Więc dla mnie opowiadanie opowieści jest najistotniejsze.

MS: A w jakich settingach najchętniej prowadzisz?

WT: Najchętniej absolutnie prowadzę Modern Horror, moją ulubioną grą jest Kult: Boskość Utracona. Co jest to tyle ciekawe, że długo już prowadząc różnego rodzaju horrory bardzo mocno się zastanawiam czy w ogóle osiąganie horroru przy stole, chociaż teraz po pandemii to jest teraz takie słowo umowne bo bardzo dużo gra się online, czy horror jest jakby dostępny, czy możemy się serio bać podczas RPGa i mam spore wątpliwości, chociaż na przykład dostaje informacje zwrotną od graczy że czasami im się zdarza. Jak się czyta, albo ogląda horrorową opowieść to troszeczkę inne narzędzia opowiadania, narzędzia wyrazu wpływają na nas. Jumpscare na przykład przy stole RPGowym potrafi być cringe'owy i taki jakby często wytrącający, albo komediowy bardziej niż horrorowy. Więc ja najbardziej lubię prowadzić horror, ale zakładam bardziej thriller i poczucie niepewności niż banie się.

MS: Poruszmy tego słonia w pokoju, najszerszej publiczności znany jesteś z występów w kabarecie. Jak to się przekłada na twoje prowadzenie? Czy starasz się jakoś dośmieszniać swoje sesje, albo wprowadzać ten humor naturalnie, czy jeżeli jest groza to ta groza jest na maksa?

WT: Ja faktycznie część życia przepracowałem w kabarecie i za Wikipedią można by stwierdzić że jestem komikiem. Natomiast najpierw długo pracowałem w teatrze dramatycznym i to może być odrobinkę mylne bo ja na przykład bardzo lubię podchodzić poważnie do RPG i zakładać, że próbujemy grać w to na co się umówiliśmy przy stole i dosyć rzadko się umawiam na granie komedii. Czasami tak, ale raczej są to poważne horrorowe rzeczy, poważne Cyberpunkowe rzeczy jakieś takie sci-fi, w których raczej próbujemy zachować powagę. To nie znaczy że jestem terrorystą i nie śmieszkujemy w ogóle, ale ode mnie takiej inicjatywy raczej się nie uzyskuje.

MS: Ale jakieś komediowe, śmieszkowe trochę sesje się zdarzają?

WT: Tak, jak najbardziej. Zresztą zrobiłem grę, która nazywa się "Stołówka". Jest to taka gra, którą doimprowizujemy cały czas. Co jakiś czas grywam ją z właśnie kolegami komikami, z Abelardem, z Szymkiem Jachimkiem, ze Śliwką, czasami z Gosią Tremiszewką. I nagrywamy te sesje. To są takie mocno improwizowane, bardzo głupkowate wydarzenia, w których na potrzeby danej opowieści wymyślamy świat, w którym chcemy zagrać, szybko tworzymy postaci i improwizujemy opowieść. Bardzo komediowo.

MS: Od kiedy w ogóle interesujesz się rpg'ami, od kiedy zacząłeś prowadzić, od kiedy grasz aktywnie?

WT: To jest opowieść w dwóch częściach. Zacząłem grać w jakimś 91 albo 92 roku, pod koniec szkoły podstawowej, wciągnął mnie kolega z klasy i tam podczepiłem się pod Gdański klub fantastyki oddział Angmar na Przymorzu i tam poznawaliśmy D&D, Warhammera, Zew Cthulhu. Co drugi człowiek miał swój własny autorski system, ale dosyć szybko pojawiły się tak zwane WODy, czyli World of Darkness, wilkołaki i wampiry. I pojawił się też Kult taki trochę zakazany wtedy, druga edycja tej gry. Ja szybko wciągnąłem się w ten klimat i prowadziłem. I grałem mniej więcej do 2001 roku, tak podejrzewam, bo wtedy po skończonych studiach że tak powiem oddałem się pracy artystyczno kabaretowej i miałem długą przerwę. W trakcie tej przerwy właściwie tylko mój dobry przyjaciel donosił mi o różnych nowinkach, bo on cały czas czytał gry, raczej nie grywaliśmy. Wiele lat później w '18 albo '19 roku Baniak, który ma taki bardzo duży kanał na YouTubie zaprosił mnie, nie znaliśmy się wtedy jeszcze, a chciał stworzyć taką bardzo grupę powiedzmy ludzi znanych, a słyszał gdzieś, że ja się kiedyś interesowałem i w ten sposób powróciłem do RPGów, trochę pograliśmy u niego w Cthullu, a ja szybko, no jakaś taka stara miłość mi się odświeżyła i już od tej pory nie odchodzimy od siebie.

MS: Zajmujesz się również improwizacją, grami improwizacyjnymi. Zanim przejdę do tego chciałbym jeszcze Cię zapytać, jak zdolności, które się nabywa podczas improwizacji przydają się w prowadzeniu czy też graniu w RPGi?

WT: Powiązanie jest bardzo bardzo silne i nawzajem na siebie te rzeczy się oddziaływują. Wydaje mi się, że jak zacząłem się interesować improwizacją w jakimś 2006 roku to chyba nawet w nieświadomy sposób to wykorzystywałem dość duże doświadczenie RPGowe, które miałem wcześniej w składaniu wątków, w łączeniu ich, czy w trakcie improwizacyjnego spektaklu, na bieżąco wymyślamy jakieś tam rzeczy. Więc jak ktoś powie, że chodźmy do sklepu bo jest tam coś bardzo ważnego dla mnie, to tak naprawdę powstaje wątek i cała reszta się do tego jakoś fajnie doczepi, odniesie. A w drugą stronę jak wróciłem do RPGów, to okazało się, że najbardziej interesuje mnie w RPGach po tej przerwie właśnie taki wpół improwizowany sposób prowadzenia opowieści, albo mimo wszystko oddalony od takiego tradycyjnego RPGowania, które w '90 latach właściwie było jedyną opcją, przynajmniej w tym kręgu, w którym ja byłem. Czyli nie prowadzę napisanych scenariuszy, przez które przeprowadzam graczy przeciągam ich i tak dalej, tylko przygotowuję sytuację wyjściową, trochę na podstawie tego jakie postaci stworzyli i pozwalam im robić to co chcą i jakby staram się żeby świat na to reagował. Więc w takiej metodzie powiedzmy prowadzenia jak najbardziej improwizacja pomaga, bo mam taki wiesz rozgrzany umysł do wyciągania pomysłów jakie są akurat potrzebne.

MS: A co jest trudniejsze? Zaskoczenie przez graczy, że trzeba na szybko wymyślić jakąś kolejną ścieżkę fabularną, czy w trakcie grania improwizacji?

WT: Jak jestem na scenie, to włącza się pewnego rodzaju adrenalina i konieczność zakrycia błędu, więc szycie jest automatem. Nie ma miejsca na zastanawianie się albo na poprawienie się. Przy stole RPGowym, a szczególnie jak nie nagrywam sesji, ale kiedy nagrywam sesje też, raczej jest lżejsze podejście do tego jaki będzie efekt w takim sensie słuchania. Wiadomo, że widz mi nie wyjdzie w trakcie sesji dlatego, że ja się zajęknąłem i na występie raczej też nie, ale przez to chciałbym wskazać, że spektakl improwizowany łatwiej i mniej się szyje, bo właśnie mam taki mindset tego że to się musi teraz wydarzyć. I on często jest taki uwalniający wbrew pozorom. Na przykład od też już kilku lat zajmuję się także solową improwizacją, która o tyle jest dziwna dla wielu moich znajomych improwizatorów, że teatr impro polega na tym, żeby odbijać sobie piłkę. Ja coś wymyślę, Ty coś do tego dodasz A jak jesteś sam to od kogo ty się odbijesz. Ale w solowej improwizacji właśnie chodzi o to by wpaść w taki amok taki trochę szał i zapomnieć o tym, że ja coś mówię, żeby samego siebie zaskoczyć że to mi wypadło z ust. Więc te automatyzmy takie zabierają w mnie w fajną, ciekawą podróż, ale to wydaję mi się jest dla mnie prostsze niż wymyślenie on the spot, że tak powiem przy stole RPGowym satysfakcjonującej i mnie i graczy odpowiedzi. Wtedy na przykład pozwalam sobie stosować takie narzędzie przerwa. Jak już zagną mi ćwieka, a ja chciałbym nie potraktować tego takim szybkim pomysłem wyrzuconym, tylko naprawdę zastanowić się jak przygotować ryzykowne spotkanie do którego właśnie oni chcą iść, to mówię "słuchajcie zróbmy sobie 5 minut przerwy". Każdy wtedy może się napić, przejść, kiedyś szło się na balkon na papierosa teraz to już nie jest modne.

MS: I gracze reagują z wyrozumiałością na coś takiego?

WT: Tak, bo raczej chyba jednak rzadko potrzebuję tego użyć, ale jest to opcja i no można przygotować graczy mówiąc jak zaczynamy grę "Słuchajcie improwizujemy dużo elementów, czasem mogę chcieć przerwy wy tak samo możecie chcieć przerwy, nie obrażajmy się na to". Element komunikacji jest czasem pomijany w RPGach, albo w ogóle w życiu, a jest to doskonałe narzędzie które chyba powinno być trochę bardziej doceniane.

MS: Czy jako tak obytego z publicznością jest jeszcze w stanie rzeczywiście coś cię mocno zaskoczyć?

WT: Jasne, absolutnie tak, z resztą ja chcę być zaskakiwany. To jest najfajniejszy smak, nie robię improwizacji albo RPGów, po to żeby wykonać rzeczy, które sobie wcześniej wymyśliłem, tylko właśnie żeby na styku mnie i pozostałych osób, które biorą udział albo spektaklu albo sesji RPG powstało coś, co zaskoczy nas wszystkich, bo wtedy jest najfajniej. Wtedy emocje i ciało reagują na bieżąco. Jest taki kanał na YouTubie "Dobre rzuty" i którego bardzo lubię sobie słuchać i jest dużo teoretyzowania na temat RPGów i pan Mateusz Tondera, który jest jednym z członków tej grupy. Nie wiem czy to jest jego, ale chyba jego hasło emergentności sesji, czyli prowadzenia w taki właśnie sposób, żeby założyć, że będę wielokrotnie jako Mistrz Gry zaskakiwany. Żeby nie mieć przygotowanych rzeczy, żeby korzystać z tabel losowych. Jestem tego pewien, często fajniejsze pomysły powstają z tego takiego nagłego zaimprowizowania, niż z przygotowania rzeczy.

MS: Wspominałeś, że w impro siedzisz od 2006 roku. Skąd zainteresowanie i jak się to zaczynało, gdzie jesteś teraz z tym?

WT: Pierwszy raz impro zobaczyłem, to był chyba 2002 rok, bo wtedy już od wielu lat byłem częścią takiego offowego teatru Wybrzeżak w Gdańsku i przez lata Wybrzeżak współpracował z University of Northern Iowa, z wydziałem teatralnym tejże uczelni w Ameryce i dokonywaliśmy wymian. Od nas ktoś jechał tam na taki powiedzmy staż, na taką wymianę studencką i się studiowało rok albo pół roku, a od nich grupa przyjeżdżała do Gdańska co roku na dwutygodniowe wspólne warsztaty i zrobienie jakiegoś projektu. I podczas jednej z wizyt grup studentów ze Stanów oni przywieźli ze sobą taki występ komediowy, gry impro, a my dość dużo improwizowaliśmy, tylko nie nazywaliśmy tego imprem, tylko takim szukaniem etiud teatralnych poprzez improwizacji, to też jest dosyć normalne, stare narzędzie aktorskie, ale tak ugruntowanych komediowych gier, bo tak się to nazywa, impro, nie znaliśmy. Ale szybko poznaliśmy i zagraliśmy z nimi właśnie występ w Gdańsku taki improwizacyjny, był bardzo zabawny, bardzo fajny, ale wtedy potraktowałem to jako przygodę z Ameryki. Później sam pojechałem do Stanów na tą wymianę i pół roku tam spędziłem, ucząc się i tam oglądałem sobie na żywo teatr uniwersytecki impro i to mi się dużo bardziej spodobało. Tym bardziej że przede mną był w Stanach Szymek Jachimek i jak on wrócił to w naszym Wybrzeżaku rozpoczął warsztaty, więc sobie oglądałem też u nas. I te dwa elementy sprawiły że jak wróciłem ze Stanów to stwierdziłem, "dobra idziemy w to". Więc zaprosiłem kilkanaście wtedy osób z Wybrzeżaka właśnie kolegów i koleżanki aktorów i aktorki i razem improwizowaliśmy impro. Bo uczyliśmy się trochę z intuicji, a trochę z Internetu którego wtedy jeszcze nie specjalnie dużo było u nas w kraju. Ale bardzo szybko pojawiło się na YouTubie tak jak mówię wtedy, mało popularnym jeszcze, odcinki amerykańskiego serialu, takiego programu komediowego "Whose line is it anyway". I podglądaliśmy jak tam się gra i próbowaliśmy robić podobne rzeczy. Gdzie jestem teraz? Daleko dalej, po bardzo wielu różnych projektach, eksperymentach, wymyślaniu swoich form, uwielbieniu długo formatowych opowieści, czyli takich godzinno-półtoragodzinnych, właśnie robieniu solo impro, no to taka duża część mojego życia.

MS: Kabaret, improwizacja, RPG. Czy jesteś w stanie powiedzieć co było najbardziej, co jest najbardziej satysfakcjonujące z tych trzech zajęć, którymi się zajmujesz?

WT: Dodam, że to są trzy z wielu zajęć. Tak jestem jakoś skonstruowany, nie wiem czy to zodiak ma na to wpływ, czy jakaś natura, ale jestem dosyć zmienny i ma to plusy i minusy. Czasami nie doprowadzam projektów do końca, bo przeskakuje mi mózg i chęć do innego, ale z drugiej strony potrafię kilka naraz prowadzić takich projektów i je wykańczać. W związku z tym bardzo trudno mi powiedzieć które z nich jest bardziej satysfakcjonujące, bo mam zmienność i rozmaitość, więc jak się ciut zmęczę jednym, to trochę odpuszczam na przykład wydaje mi się, że powracam trochę do impro po takiej dłuższej przerwie nawet dwu, trzy letniej w której dosyć mało występowałem z improwizacjami, nie że w ogóle ale dużo mniej niż wcześniej, bo tego potrzebowałem. A jako że mogłem w międzyczasie trochę popisać, trochę RPGówać, to mogłem sobie na to pozwolić, ale teraz wracam i jestem cały szczęśliwy. Przede mną kilka nowych projektów improwych i się jaram.

MS: Uchylisz rąbka tajemnicy, jakie to projekty?

WT: Z przyjemnością. Zaczynamy na przykład serial improwizacyjny. Kiedyś jeszcze jako grupa "W gorącej wodzie kompani", chciałbym wierzyć, że trochę kultowa w trójmiejskiej scenie komediowej, zrobiliśmy trzy seriale improwizacyjne. Stałem za wymyślaniem takiej jakby formuły za każdym. Była to "Matka Chrzestna", który był serialem kryminalnym, "Nocne damy i kowboje", czyli serial na Dzikim Zachodzie oraz "Hultaje starego Gdańska", czyli serial historyczny. Oczywiście to była trochę parodia tych gatunków. A teraz zabieramy się za gatunek taki paranormalny, trochę trącający o "Archiwum X", czy "Twin Peaks", czyli postaci zajmują się odkrywaniem tajemnic, które są gdzieś w świecie. Oczywiście z dodatkiem absurdu i komedii. Serial nazywa się Towarzystwo i pierwszy odcinek gramy 23 maja, ale chcielibyśmy co miesiąc grać w Gdańsku w domu Harcerza.

MS: Wielkimi krokami zbliża się duże wydarzenie fantastyczne jakim jest konwent Pyrkon. Przeglądając program zauważyłem, że będziesz tam coś prowadził. Czy powiesz coś więcej?

WT: Będę tam prowadził bodaj trzy punkty programu i dwa z nich to będą prelekcje. Jak prowadzić śledczą sesje na podstawie gry Blade Runner, którą ostatnio dość dużo prowadziłem i tam są bardzo ciekawe mechaniki, sposoby wymyślania śledztw i przeprowadzania śledztw. A drugą będzie gdzie jest horror w RPG i jak go próbować gonić trochę jak białego króliczka. A trzecim punktem programu będzie coś co robiłem już w zeszłym roku i co mnie bardzo jara, chociaż jest to dla mnie świat taki jeszcze cały czas nowy bo świat cosplayu. Zofia Skowrońska Zula, która jest organizatorką maskarady na Pyrkonie, a z którą grywam w RPGi od jakiegoś czasu, zapytała, czy chciałbym współprowadzić. Więc moją funkcją podczas Maskarady jest, że siedzę sobie na widowni, oglądamy konkurs i trochę komentujemy do kamery to co widzimy. A widzimy cosplayerów, którzy stają w szranki w konkursie Maskarada. Ile pracy ludzie wkładają w to by upodobnić się do jakiejś postaci popkulturowej z jakąś pieczołowitością te szczegóły potrafią oddawać było dla mnie bardzo zaskakujące i naprawdę doceniłem to.

MS: Wiemy więc jakie plany na pyrkon. A jakie plany na najbliższe dni, tygodnie zanim pyrkon nastanie, oraz gdzie Cię można znaleźć na żywo i w internecie?

WT: Ja mam takie dosyć intensywne życie zawodowe i hobbistyczne, więc dość dużo u mnie się dzieje. Niedługo będziecie mogli oglądać na żywo na moim kanale na YouTubie, "Kanał Termosa", serię w grę Vaesen, to jest taka folk-horrowa opowieść. Oryginalnie ta gra ma seting w Skandynawii XIX-wiecznej, ale jest dodatek, który opowiada o Brytanii i mitycznych stworach stamtąd i właśnie w to będziemy sobie grali. Dosyć intensywnie pracuje razem z Sebastianem Kropiwnickim nad Krasnoludami. To jest gra RPG, którą sami tworzymy już dosyć długo testujemy różne jej wersje mechaniczne. W czerwcu z pewnością poprowadzę jakąś przygodę sci-fi, bo dawno takiego czegoś nie prowadziłem, ale jeszcze nie wiem w jaką grę. Natomiast trochę też będę występował. Na początku czerwca w Gdańsku odbędzie się gala komediowa fundacji Wystarczy Chcieć której współzałożycielami jest Abelard Giza i Kacepr Ruciński. Zbierają x-nastu komików, w tym mnie i będziemy dawać występy, z których całe wpływ będzie wspierać tę fundację, więc to może być bardzo ciekawe i fajne, oryginalne wydarzenie komediowe.

MS: Dziękuję za rozmowę.

Byliście świadkami zdarzenia w naszym regionie? Chcecie aby nasza redakcja zajęła się jakimś tematem? Czekamy na Wasze sygnały i informacje. Można kontaktować się z naszą redakcją za pośrednictwem strony facebookowej, strony na X i mailowo: redakcja@nadmorski24.pl. Dyżurujemy także pod numerem telefonu 729 715 670.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...