20.03.2024 17:00 5 MS norda-fm

'Oczarowała mnie 'Czarodziejka z Księżyca' oraz 'Dragon Ball'. Rozmowa z cosplayerką z gminy Wejherowo

Zdjęcie: marcin_smidowicz_fotografia

Przebierała się m.in. za członka Yakuzy, czy postać z japońskiej subkultury Gyaru. O swoim zainteresowaniem cosplayem w audycji 'Gra się!' na antenie NordaFM opowiedziała mieszkanka Gościcina w gminie Wejherowo, Joanna "Lola" Lange. - Jeżeli chodzi o mangę i anime, to myślę, że jak każde dziecko lat 90-tych, oczarowała mnie 'Czarodziejka z Księżyca' oraz 'Dragon Ball' lecący na RTL7, wszelkie animacje, które były inne od polskich bajek - przyznała w rozmowie z Marcinem Skałbania.

MS: Jesteśmy jeszcze na fali poremconowej. Tam udało się nam spotkać i umówić na wywiad. Cosplayowałaś tam postać z anime "One Piece". Opowiedz troszkę więcej o cosplayu w swoim wykonaniu.

ZOBACZ ZDJĘCIA: Elfy, wiedźmy, bohaterowie komiksów, gier, animacji i szeroko pojętej popkultury zawitali do Gdańska

JL: Na Remconie można było mnie zobaczyć w trakcie cosplayu jako Jinbeia z serii “One Piece”, wersja z filmu “Red”, gdzie Jinbei przygotowywał się przed wyjściem na koncert. Jestem bardzo zadowolona z występu, ale też można było spotkać mnie i moich przyjaciół spotkać jako Bepo, albo jako żołnierzy Marynarki.

MS: Również z anime "One Piece".

JL: Oczywiście.

MS: Rozumiem, że jest to anime, które ma specjalne miejsce w twoim serduszku.

JL: Tak. Jestem fanką “One Piece’a” od roku 2002, czyli już ponad 22 lata. Tak, ma specjalne miejsce w moim sercu. Uważam, że twórca tworząc historie bohaterów chce aby każdy, kto zakocha się w tej serii mógł znaleźć postać, z którą może się utożsamić, niezależnie, czy jesteś duży, chudy, wysoki - znajdziesz kogoś, kto skradnie twoje serduszko.

MS: Zaprosiłem cię również z powodu tego, że jesteś stąd, z Wejherowa.

JL: Nie, nie, nie. Jestem z Gościcina koło Wejherowa.

MS: Może powiesz jak ogólnie na naszych terenach wygląda scena cosplayowa.

JL:. To jest dobre pytanie. Na konwenty ogólne jeżdżę od roku 2006, a konwenty manga-anime od 2008 roku. Jeżeli chodzi o frekwencję fanów, geeków, z okolic Wejherowa, nie są to jakieś wielkie liczby, ale są. Dumnie z kolegą mówimy, że jesteśmy jednymi z dwójki, może trójki maksymalnie osób z Gościcina, z czego jesteśmy bardzo dumni. Mam nadzieję, że fandom będzie się rozrastał w przyszłości. Jak wygląda to teraz? Z tego, co wychwytuję są fani, ale widzimy się dopiero na dużych eventach, gdzieś w Poznaniu, Krakowie. Wtedy dopiero dowiadujemy się, że ktoś jest z Redy, ktoś jest z Rumii, ktoś jest z Wejherowa, więc może ten fandom dopiero łączy się dzięki takiemu konwentowi jak Remcon, a wcześniej Balticon. W ogóle początki polskich fandomów to Teleport, który odbywał się, jeśli dobrze pamiętam, w Gdyni.

Zdjęcie: stygian_photography

W ogóle fandom trójmiejski jest wygłodniałym fandomem. Jeżeli cokolwiek dzieje się okołomangowego, cosplayowego, to chwyci, to przyjdą większe grupy osób, które nie chcą jechać na drugi koniec Polski. Oczywiście konwenty są miejscami spotkań fanów, ale fajnie jest nie musieć jechać 5, 10 godzin, aby zjeść sushi, czy wypić bubble tea, a można to zrobić bliżej. Uważam, że ten fandom pomorski, nordowy nawet powiem, jest fandomem wygłodniałym, jest działającym fandomem, ambitnym, na pewno mogę powiedzieć, też patrząc po sobie, czy to w kwestii organizowania czegoś, czy to bycia grupą twórczych osób.

MS: Może w takim razie powiesz, a może sprostujesz, dlaczego tak mało pod względem kowentowym, zlotowym dzieje się u nas na Pomorzu?

JL: Odpowiedź jest prosta. Nie ma takiej większej, zorganizowanej grupy fanów, która by się podjęła tego ciężkiego zadania, jakim jest zorganizowanie konwentu. Tak jak wspomniałam, były Teleporty, ale to było początki lat dwutysięcznych. Potem były Balticony. Jest to zazwyczaj kwestia zorganizowania się ludzi. I tak się bardzo cieszę, że takim konwentem, który rozrasta się z roku na rok jest Remcon.

MS: Remcon wcześniej był w Gdyni?

JL: Tak.

MS: Czy byłaś na każdej edycji Remconu?

JL: Nie. Byłam w 2022, w 2023 zabrakło dla mnie biletu. To było ciekawe doświadczenie nie móc kupić biletu na event, ponieważ zostały one wyprzedane, chodziło o ograniczenie miejsca. jakim była szkoła. Myślę, że to pchnęło organizatorów aby pójść dalej i pójść w wynajem Targów, aby ten konwent mógł się na spokojnie odbyć i żeby uczestnicy mieli komfort poruszania się. Bo co innego szkoła, a co innego Targi Expo.

MS: A jak ogólnie oceniasz sam Remcon z pewnej dalszej perspektywy?

JL: Dobrze się bawiłam. Jeżeli chodzi o organizację, to jestem zadowolona. I strefa chillu, która dawała tą swobodę odpoczynku, aby nie musieć gnieździć się na korytarzach aby złapać oddech. A jeśli chodzi o część panelową, to bardzo fajne były sale panelowe, prelegenci na wysokim poziomie. Bardzo dobrze się bawiłam na prelekcjach, czy to było o zwariowanym jedzeniu, czy o grach z postacią Reksia. Uważam, że było bardzo dobrze zorganizowane. Poruszanie się też nie było problemem, więc jest na plus. Mam nadzieję, że następnym razem ściągnę przyjaciół z innych części Polski, albo nawet tu z Wejherowa. Chodźcie na Remcon, było fajnie, jeśli chcecie odpocząć, albo po prostu się pobawić. Powinno być dobrze.

MS: Oby nam się konwent rozrastał.

JL: Dokładnie.

MS: A jak to się u ciebie zaczęło? Od kiedy zaczęłaś interesować się mangą, anime, cosplayem?

JL: Jeżeli chodzi o mangę i anime, to myślę, że jak każde dziecko lat 90-tych, oczarowała mnie “Czarodziejka z Księżyca” oraz “Dragon Ball” lecący na RTL7, wszelkie animacje, które były inne od polskich bajek. Te zauroczenie zaczęły się rozrastać, nie wiem czy pamiętasz, ale był blok tematyczny na RTL7, tam byli “Rycerze Zodiaku”

MS: “Magiczni Wojownicy”, “Kapitan Tsubasa”...

JL: Tak, tak i było kilka takich serii, które chwytały za serduszko i chciało się więcej. To było początki lat dwutysięcznych, moja rodzina miała dostęp do telewizji satelitarnej, gdzie w pewne dni na MTV leciał segment anime po niemiecku, na RTL2 i tam leciały takie tytuły jak “InuYasha”, “Ranma1/2”, “Detektyw Conan”, “One Piece” i tak dalej. Przez anime człowiek zainteresował się Japonią.

Zdjęcie: Norman Lenda

A jeśli chodzi o cosplay i w ogóle konwentowanie, to mój pierwszy konwent był w 2006 roku, był to Piernicon w Toruniu. Pojechałam z moją najlepszą przyjaciółką, wiedząc tak mniej więcej czym jest konwent, ponieważ czytałyśmy gazetę “Kawaii”. To też jest czynnik, który stał się kamieniem węgielnym pod to, kim jesteś teraz. I czytając relacje z konwentów wiedziałyśmy mniej więcej na co się szykować. I już wtedy przyjechałyśmy z gotowymi strojami. To był strój, który uszyła moja przyjaciółka. Był to płaszcz Akatsuki, antagonistów serii “Naruto”. Moja przyjaciółka robiła Itachiego, a ja w ramach tego, że troszeczkę wstydziłam się pokazywać twarz, zrobiłam Tobiego, ale w wersji z polskiego doujinu, a doujin to jest fanowski komiks, który jest jakby reprodukcją oryginalnego komiksu, gdzie Tobi zamiast maski miał przed sobą lizaka. Chodziłam z takim lizakiem, po raz pierwszy weszłam na scenę. Wtedy scena wyglądała inaczej niż teraz: rejestracja w jakimś korytarzu, w jakiejś sali, że chcę wystąpić. Podajesz ksywkę, postać i potem po prostu byłeś czytany przed wejściem na scenę, A bardzo chciałam wejść na scenę pochwalić się, że moja przyjaciółka uszyła mi płaszcz. I pamiętam do tej pory, że rzuciłam sucharem w publiczność, żeby nie tylko stanąć, obrócić się i zejść. Wzięłam mikrofon i powiedziałam “Cukiernia Uchiha zaprasza na lizaki o smaku MADARynkowym”. Pamiętam, że dostałam wielkie “buu” dezaprobaty za tego suchara i zeszłam ze sceny, oglądałam kolejne występy. To był mój pierwszy występ na cosplayu.

Przez kolejne dwa lata uczestniczyłam w konwentach, czy to były Pyrkony, czy BAKA. Robiłam stroje, ale dotyczące imprezy. Jeżeli konwent dotyczył Yakuzy, to człowiek się przebierał jak Yakuza. Raz byłam przebrana za gyaru, to jest element mody japońskiej.

Zdjęcie: fotobanana, Edycja @Kairigraphy

I po dwóch latach takiego uczestniczenia (nie powiem, że pasywnego, jest się częścią eventu, ale nie bierze się udziału w konkursach, tylko bierze się udział w panelach, zabawach), po dwóch latach obserwowania też sceny cosplayowej zdenerwowałam się. Ponieważ w tamtym czasie na scenie ciągle pojawiały się vocaloidy, albo “Kuroshitsuji”. I była tego masa. A ja już wtedy byłam wciągnięta w tego “One Piece’a”, to był już rok 2010 i nic nie było wtedy z “One Piece’a”, może pojedyncze postaci przebrane za Luffyego. I tak się zdenerwowałam, po którymś evencie stwierdziłam “No nie. Jeżeli nie ma takiego cosplayu, jaki bym chciała oglądać jako widz, to muszę go sama zrobić.” I się uparłam, zrobiłam swój pierwszy strój z “One Piece’a”, był to Emporio Ivankov, król/owa różowej wyspy. Dlaczego ta postać? Emporio Ivankov został stworzony na podstawie doktora Franka N. Furtera z filmu “The Rocky Horror Picture Show”. Jego mocą jest kontrolowanie hormonów, więc może zmieniać płeć swojemu przeciwnikowi, ale też nakręcać hormony adrenaliny. Przez swoją moc mógł napędzać żołnierzy do walki. Mój ulubiony jego cytat to “Podnosiłem z upadku całe armie, całe kraje. Nie dlatego, że ja im pomogłem, ale dlatego, że wierzyli we własne siły i możliwości.”. Ta linijka tak bardzo wbiła się mi w pamięć. Jeżeli ja uwierzę w siebie, to mogę zrobić wszystko. Tak, może jakiś kolorowy pan mnie jeszcze adrenaliną podbije, ale trzeba zacząć od siebie. Jeżeli ja nie będę w siebie wierzyć, to to nie stanie się. I od tamtej pory to kółeczko się kręci.

Zdjęcie: glasscandlephoto

Oczywiście tworzę dla własnej satysfakcji, bo chcę oddać laurkę twórcom seriali, filmów, animacji, tworząc stroje, makijaże. Tudzież creatures, bo jedną z moich ulubionych części cosplayu to jest tworzenie strojów. Jest to bardzo satysfakcjonujące, kiedy udaje ci się oszukać po pierwsze grawitację, po drugie twój własny wygląd, czyli ty jako osoba, która jest gruba, czy chuda, wysoka, czy niska, ale jeżeli schowa się w postaci wojowniczego żółwia ninja, czy w postaci wielkiego kotka, czy w postaci Gluttonyego, Obżarstwa, jednego z siedmiu grzechów głównych, widzisz postać, nie człowieka i to jest fascynujące. Ponieważ każdy, wtedy, każdy, chociaż oczywiście cosplay nie ma granic, może cosplayować dziecko, może cosplayować osoba, która ma 50, 60, 70, 80 lat, ale jeżeli czujesz w sobie taki troszeczkę opór “jestem już trochę za stary na to”, albo “nie czuję się dobrze z tym, żeby pokazywać twarz”, to co to za problem schować się za maską i wejść w postać. Bo to nie tylko chowanie się za maską, ale też gra aktorska. Czyli ja wkładam maskę, wchodzę w postać i wtedy czy to będzie interakcja na scenie, czy z publicznością, czy z uczestnikami - jest to coś fantastycznego.

MS: Znamy już twoją historię. A gdzie jesteś teraz?

JL: Jeżeli chodzi o moje dotychczasowe osiągnięcia to w latach 2012 i 2014 byłam reprezentantem Polski w konkursach międzynarodowych. W 2012 w Londynie, a w 2014 w Paryżu wraz z Czestterfield, którą mieliście już okazję wysłuchać. Jeżeli chodzi o moje prywatne osiągnięcia, to współpraca z EA Games, albo z wydawnictwem Egmont, gdzie udało mi się promować w trakcie Pyrkonu komiksy Usagiego Yojimbo, wtedy kiedy Stan Sakai, twórca tego komiksu przyleciał do Polski. Mam autograf na swoim stroju, a konkretnie na mieczu od pana Stana i to było moje marzenie aby podejść do niego i poprosić o autograf na rekwizycie. Stan uśmiechnął się, miał taką saszetkę różnego rodzaju pisaków, markerów i bez problemu podpisał się na tym mieczu. To taki mój mały skarb, moje małe złoto.

Takim osiągnięciem prywatnym, czymś, co buduje mnie jako twórcę, to to, że pracowałam jako wychowawca na obozach. Tworzyłyśmy obozy związane z mangą, anime i cosplayem. Kolejną rzeczą jest w latach 2020-2021 bycie częścią ekipy musicalu, polskiego musicalu, “FullMetal Alchemist”. Jest dostępny na YouTubie, na kanale Kairi in COSPLAYland. Ogólnie polecam twórczość Kairi, ponieważ stworzyła cztery musicale w języku polskim. Z polskimi cosplayami, ale też z osobną ścieżką dubbingową.

Zdjęcie: troublemaker.photo

W tych projektach, a szczególnie przy tym ostatnim, “FullMetal Alchemist” pracowało ponad 60 osób, żeby ten projekt spiąć do kupy. Moim kolejnym prywatnym osiągnięciem jest współpraca przy projekcie, który nazywa się “Wyspa One Piece”. Jest to projekt, który ma na celu popularyzowanie serii “One Piece” na polskim gruncie, dzielenie się z innymi fanami, czy to tworzeniem rekwizytów, tworzenie zagadek, czy dzielenie się wiedzą, albo konkursami związanymi z tym tytułem. Po prostu bawienie się tym tym tytułem i szerzeniem go na polskim rynku fandomowym. “One Piece” w Niemczech, we Francji ma bardzo dużą bazę fandomową i tam są ładowane pieniądze. My jako polski rynek oczywiście jesteśmy pomijani, ale swoją pracą chcemy dać znać, że tu też są fani, my też potrzebujemy troszeczkę attention. My tu jesteśmy i chcemy się dzielić swoją radością!

MS: A skąd się wziął pomysł na “Wyspę One Piece”?

JL: To muszę się przyznać. Zainspirował nas inny pomysł, którym była “Wioska Naruto”. W 2017 roku powstała i miała dwie edycje. Ninja zainspirowali piratów. Była nas na początku trójka, czwórka i tak to się rozrasta. Na konwentach powstaje coraz więcej wiosek tematycznych, jest “Wioska LoLa”, “Projekt Genshin”, “Wioska Avatara”, “Królestwo Nauk”, ale my stwierdziliśmy tak, i to jest nasze motto: “Wiosek jest wiele, ale wyspa tylko jedna”. Tym oto mottem, hasłem, chcieliśmy stworzyć coś typowo z One Piecem, chociaż to nie jest nowy tytuł. Tytuł, który trwa, który gdzieś w fandomie jest “aaa, bo to jest długie, to ma ponad 1000 odcinków, ponad 100 tomów, kto to czyta, kto to ogląda…”. Ku mojemu zaskoczeniu jest wiele osób, które mając taką bazę siada do tego i czyta. Są fani, którzy jeżeli zostaną zainteresowani na początku, albo któryś fragment ich zainteresuje, to wrócą do początku i będą to oglądać.

Tak naprawdę przez ostatnie dwa lata popularność “One Piece’a” wzrasta. Między innymi dzięki temu, że wreszcie w polskich kinach można było obejrzeć film “One Piece. Red”, czyli jeden z kinowych filmów “One Piece’a”. Ja byłam przeszczęśliwa idąc do Rumi do kina i sala była pełna. I byłam po prostu podekscytowana tym, że są tu na Pomorzu fani, którzy chcą to oglądać, fani anime, którzy chcą oglądać w kinie te piękne produkcje.

Druga rzecz. Wiedzieliśmy, że trwa produkcja serialowego “One Piece” live action, tworzonego przez Netflix i wszyscy wstrzymaliśmy oddech. No bo różne były historie adaptacji netflixowych. I ja tylko miałam nadzieję, że nie zrobią krzywdy temu serialowi. I co się stało? Ludzie byli zachwyceni. Ja byłam zachwycona. Oczywiście są zmiany, ale te zmiany nie przeszkadzały mi w fabule. I byłam po prostu przeszczęśliwa, tak jakby druga miłość się budzi. I też dzięki tym dwóm wydarzeniom, chcemy żeby projekt był kontynuowany, widzimy, że są pytania: “Kiedy będzie Wyspa?”, “Co przygotowujecie na następny event?”. A przygotowujemy. Oprócz wystawy, oprócz interaktywnych rekwizytów, na Pyrkonie mieliśmy zaczątek kącika zagadek, który był kontynuowany na Ryuconie jako pierwszy i jedyny w Polsce escape room. W czasie konwentu można było się zapisać do escape roomu, w pięć osób przeżyć przygodę.

MS: Silky opowiadała o tym, to jest jej projekt, prawda?

JL: Tak, to jest jej projekt i jestem bardzo zadowolona, że jest taki pozytywny odzew tego pomysłu. I co jeszcze? Na wyspie staramy się mieć konkursy z nagrodami, dzięki naszym sponsorom są to całkiem fajne nagrody. Czy to będą tomiki, czy nawet figurki. Zaczynamy promować grę karcianą “One Piece”. Każdy ma na czym zawiesić oko, czy pobawić się. Po prostu chcemy szerzyć tą radość.

MS: Ile jest obecnie osób w projekcie?

JL: Koło 15.

MS: I to jest pomorska inicjatywa?

JL: Nie, to jest ogólnopolska. Jesteśmy rozsiani. Jest z Torunia nasz kochany Duo, który jest chodzącą encyklopedią wiedzy jeżeli chodzi o “One Piece’a”. Jeżeli były jakieś teorie spiskowe, to on szybciej je wydedukował, niż pojawiły się nawet w mandze. Mamy Otto, mamy Kirę, która jest główną adminką “One Piece Polska”. Mamy osoby odpowiedzialne za logistykę, za instagrama. Mówiłam o Toruniu, Krakowie, Śląsk, Poznań. No i ja z Gościcina, koło Wejherowa. Ja jestem odpowiedzialna za scenografię, za rekwizyty, aby stworzyć coś, czego nie ma. Tak się mi wydaje, że fani uwielbiają, że materializuje się gadżety, postacie, które widzieli w anime czy w mandze i mogą chociaż zobaczyć, czy to będą wielkie ręce Frankyego, czy to będą groby… Więc to ma tak cieszyć oko, cieszyć fana.

MS: Zwraca uwagę twój strój. Jest to koszulka nawiązująca do anime “One Piece” oraz bluza z haftem kaszubskim. Czy możesz opisać więcej?

JL: Jestem Kaszubką. Mama pochodzi z okolic Pucka, a ojciec z Redy. Rozumiem, potrafię mówić po kaszubsku. Może nie jest to tak płynnie jakbym chciała. Ale przez to mówię o sobie, że jestem kaszubską cosplayerką. Bo to jest tak, że Kaszubi to tacy ludzie twardzi i uparci. I to wychodzi w charakterze ludzi tego regionu, jak na coś się uprą, to muszą to zrobić i nie ma bata. I tak samo jest z połączeniem mangi i anime z haftem. Początki mojego życia fandomowego nie było łatwe, trudno było się przebić przez takie myślenie “nie czytaj bajek, nie oglądaj bajek”, bo w takim sensie mówiono o mandze/anime, ja to też rozumiem. I połączenie tego, że mam na sobie koszulkę z “One Pieca’a” jako tej serii, która jest o piratach, o morzu z kaszubskim haftem jest czymś z czym się bardzo utożsamiam. Ponieważ manga i anime, o które musiałam walczyć, żeby została zaakceptowana jako element mojego hobby, które się rozrasta, rozwija i które bardzo pomogło mi się rozwinąć. To przez mangę/anime zaczęłam tworzyć kostiumy. Zaczęłam uczyć się szycia. Zaczęłam uczyć się rzeźby. Cosplay to jest bardzo rozwijające hobby.

Zacytuję moją koleżankę: “Pozwól swojemu dziecku bawić się w cosplay, to nigdy nie będzie miało pieniędzy na papierosy i alkohol”. To jest prawdą, ponieważ materiały są drogie.

A jeżeli chodzi o haft kaszubski, to się rozwinęło w pandemii. W momencie kiedy zostaliśmy zamknięci i cosplay też został zamknięty na przestrzeni internetu, nie mogliśmy jeździć na eventy, zadałam sobie pytanie “jaki jest sens tworzenia kostiumów, czy to dla siebie, czy to do internetu, kiedy może się to wydawać puste?”. Muszę to też przyznać, że tworzenie strojów to nie tylko laurka dla twórcy, ale ma być też radością dla mnie, a ja nie mogłam znaleźć tej radości. I zaczęłam szukać w innych dziedzinach sztuki jak wykorzystać te talenty, które się rozwijały przez lata. I dzięki siostrze zapisałam się na kurs haftu w Wejherowie i ukończyłam go, kończąc też wiedzę z zakresu trzech szkół haftu, wejherowskiej, żukowskiej i puckiej. I tak przestawiłam sobie w głowie, że cosplay jest cudownym hobby. Możesz stać się kim chcesz, możesz stworzyć rzeczy, których nie ma. A jeżeli chodzi o haft, to jest coś, co było, bo hafty zostały stworzone z końcem XIX, początkiem XX wieku, w zależności od szkoły, ale też będzie można wykonywać je przez całe życie. Czy będę miała tak jak teraz ponad 30 lat, czy będę miała 40, 50, 60, tak długo jak pozwolą mi moje oczy i ręce chcę tworzyć hafty. Najpierw dla mnie i dla rodziny, może kiedyś pójdę dalej, tak żeby komuś zacznę haftować. Jest to też strasznie interesujące, jak historia Kaszub przez haft się rozwijała i dalej będzie rozwijać, bo przypominam, że w 2012 roku powstał haft gdański. To jest coś, co ewoluuje. Tak jak górale mają swoje husty, krakowski strój, łowicki, tak kaszubski strój jesteśmy świadomi, że on został sztucznie stworzony, ale bawimy się nim. Hafty i język to dwa elementy, które były od zawsze z Kaszubami. I mam nadzieję, że oprócz tej kolorowej, fantastycznej części moich kostiumów, mogę też raz na jakiś czas usiąść i stworzyć coś, co jest realne, coś co jest serwetką, chustą i będzie też nawiązywać do tego skąd jestem.

MS: Na zakończenie - gdzie można cię znaleźć?

JL: Polecam obserwowanie swojego instagrama, Lola’s Cosplay Hell, “Hell” jak “piekło”, ponieważ CIĘCIE FUTRA TO JEST PIEKŁO. A jeżeli chodzi o “Wyspę One Piece”, to tak samo polecam instagrama, facebooka, szczególnie instagrama Wyspa One Piece, tam też udostępniamy oprócz informacji gdzie będziemy, na przykład najbliższy event to Magnificon, mrugam też oczkiem w stronę Poznania, na “P” impreza, ale też popularyzujemy cosplay z “One Piece’a”, więc wszyscy nasi twórcy dzielą się swoim pracami, więc jest na czym oko zawiesić.

Byliście świadkami zdarzenia w naszym regionie? Czekamy na Wasze sygnały i informacje. Można kontaktować się z naszą redakcją za pośrednictwem strony facebookowej i mailowo: redakcja@kociewie24.pl. Dyżurujemy także pod numerem telefonu 882 657 684.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...