Pięcioosobowa drużyna z Gdyni ukończyła 200-kilometrowy marsz „De 4 daagse” w Holandii. Byli jedynymi Polakami wśród 45 tys. uczestników z całego świata, którzy wystartowali w 95. edycji tej imprezy.
„De 4 daagse” to czterodniowe marsze w okolicach holenderskich miast Nijmegen i Arnhem, znanych z operacji „Market Garden” i największe na świecie coroczne ćwiczenia rezerwistów i regularnej armii. W marszach, organizowanych od 95 lat, zawsze w lipcu, mogą uczestniczyć piechurzy z całego świata. W tym roku wzięły w nim udział kontyngenty wojskowe z Holandii, Niemiec, Danii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Kanady czy Norwegii. Na trasie można było spotkać nawet Japończyków i Australijczyków.
Nie zabrakło tym razem ochotników z Polski, dokładniej – z Gdyni. Byli to: Aleksandra i Radosław Tyślewiczowie, Dariusz Biernacki, Tomasz Bartkowiak i Marek Sokołowski. Drużyna cały czas maszerowała z flagą swojego rodzinnego miasta. Druga powiewała nad obozem ekipy.
Piechurzy musieli codziennie pokonywać dystans 50 km w maksymalnym czasie 13 godzin, czasem po asfalcie, a także ulicami i betonowymi drogami dla traktorów przecinającymi wielkie pola kukurydzy, przy temperaturze 22ºC w cieniu. Pokonali wzniesienia i pontonowy most. Największym wyzwaniem dla uczestników było jednak… wczesne wstawanie. Każdego dnia na linii startu trzeba było stawić się o godz. 4.00!
Na mecie, ku zaskoczeniu i zachwycie widzów, Tomasz Bartkowiak wykonał salto. Po 200-kilometrowym marszu to naprawdę wielki wyczyn.
Piechurzy, którzy ukończyli marsz, otrzymali odznaczenia holenderskiej królowej – złote medale „De 4 daagse”.
Nie wszyscy dotarli do mety. Tegoroczny marsz ukończyło niespełna 38,5 tys. osób.