23.05.2011 23:16 0
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8! To już ósmy tytuł z rzędu Prokomu! Po niezwykle zaciętym, momentami brzydkim, spotkaniu podopieczni Tomasa Pacesasa pokonali we własnej hali PGE Turów Zgorzelec 76:71. Po raz ósmy z rzędu mogli wznieść w górę puchar za zdobycie tytułu koszykarskiego Mistrza Polski.
Istotna dla losów całego spotkania była pierwsza kwarta, w której to gospodarze wręcz rzucili się do gardeł rywali. Agresywna obrona w połączeniu z dobrą skutecznością rzutową szybko zaprocentowała. Jeszcze nie wszyscy kibice zdołali zająć swoje miejsca na trybunach gdyńskiej hali, a tablica już wskazywała wynik 10:2. W grze gospodarzy nareszcie można było zobaczyć pełnię ich indywidualnych umiejętności.
Zanim Turów otrząsnął się z huraganowego uderzenia Mistrzów Polski, upłynęła połowa pierwszej kwarty. Po nieprawdopodobnej "trójce" Daniela Ewinga, trafionej równo z zegarem odmierzającym 24 sekundy, było już 18:6. W pierwszej kwarcie Turów prezentował się fatalnie. Odzwierciedla to m.in. statystyka rzutów z dystansu - tylko jedna podjęta próba zza linii 6,75 m, w dodatku niecelna.
Początek drugiej kwarty miał podobny przebieg, jak pierwszej. Zgorzelczanie sprawiali wrażenie, jakby spotkanie przytłoczyło ich swoją wagą. Trener Jacek Winnicki, raz po raz, zrezygnowany machał ręką, a Asseco grało swoje i podwyższało prowadzenie, aż do stanu 28:9. W końcówce goście ocknęli się i złapali wiatr w żagle. To pozwoliło im na zmniejszenie straty do 12-tu "oczek" tuż przed zejściem do szatni na przerwę. Sygnał do ataku dał podkoszowy Daniel Kickert.
Świetne otwarcie trzeciej kwarty w wykonaniu Davida Jacksona pozwoliło gościom na zniwelowanie strat do skromnych 5 punktów. Z czasem podopieczni Pacesasa odzyskali animusz i ponownie odskoczyli na 10 „oczek” przewagi. Na parkiecie ponownie pojawiło się mnóstwo walecznej, niezbyt efektownej koszykówki. Wiadomo już było, że tego dnia o pięknej, finezyjnej grze kibice będą mogli zapomnieć. I tak też wyglądały ostatnie minuty spotkania, choć pojedynczych przebłysków geniuszu gdynian nie zabrakło. Jak choćby szalony rzut Filipa Widenowa z odległości ponad 7 metrów, po którym zrobiło się 59:45.
Kiedy na 5 minut przed końcem meczu kolejną „trójką” popisał się Ewing, a chwilę później efektownym wsadem rozgrzał publikę Widenow, wydawało się, że jest już po zawodach. Nic bardziej mylnego. Emocje dopiero miały się zacząć... Trener Winnicki wykorzystał ostatnią przerwę na żądanie, a jego podopieczni po powrocie na parkiet, postawili wszystko na jedną kartę. Głównie dzięki wejściom pod kosz Davida Jacksona doprowadzili do stanu 71:68 na niespełna dwie minuty przed końcową syreną. Ten sam David Jackson mógł nawet doprowadzić do remisu, ale piłka po jego rzucie z dystansu tylko odbiła się od obręczy. W ostatnich sekundach Turów próbował ratować się jeszcze szybkimi faulami, ale Mistrz, jak to na Mistrza przystało, nie pozwolił wydrzeć sobie tego niezwykle cennego zwycięstwa.
Tradycja podtrzymana. Prokom po raz ósmy z rzędu z tytułem Mistrza Polski!
Asseco Prokom Gdynia – PGE Turów Zgorzelec 76:71 (24:9, 14:17, 12:15, 26:30)
Asseco: Burell 12 (1x3), Ewing 11 (2), Szubarga 9 (2), Hrycaniuk 6, Woods 5 (2) oraz Eldridge 10, Widenow 8 (1), Varda 8, Szczotka 5, Frasunkiewicz 2.
Turów: Kickert 18 (2), Jackson 17 (1), Wysocki 12, Thomas 9 (1), Tomaszek 1 oraz Gabiński 6, Kuebler 5, Bochno 3 (1), Brkić.
MVP tegorocznych finał Tauron Basket Ligi został Daniel Ewing, rzucający Asseco Prokomu Gdynia.