26.11.2016 12:00 0 Redakcja / mat. prasowe
Dwóch nowych artystów dołączyło do składu przyszłorocznego festiwalu. Tym samym znamy już 6 artystów, którzy w dniach 29 czerwca – 1 lipca wystąpią w Gdyni. Bilety Early Bird w sprzedaży tylko do 15 grudnia!
James Blake
Sporo się zmieniło od czasu, kiedy James Blake po raz pierwszy i wystąpił na Open’erze. Latem 2011 roku był nieśmiałym chłopakiem opromienionym sukcesem debiutanckiego imiennego albumu i chyba najmocniej komentowanym nazwiskiem nowej elektroniki. Prestiżowe portale wychwalały jego płytę, na której echa dubstepu mieszały się z najlepszymi tradycjami IDM-u, a klimatu dodawał gospelowy soul. W czasie koncertów Blake perfekcyjnie korzystał z możliwości, jaką dawało granie elektroniki na żywo, ale w jego występach było „coś jeszcze” - jednocześnie wytwarzał intymną atmosferę i wprowadzał publiczność w stan klubowej ekstazy. Tak jest zresztą do dziś. Występy Jamesa Blake’a uchodzą za jedne z najlepszych i najbardziej emocjonalnych we współczesnej muzyce elektronicznej, choć trzeba dodać, że Brytyjczyk jest już w zupełnie innym punkcie kariery niż 3 lipca 2011 roku.
Dwa lata po premierze „James Blake” na rynku ukazała się płyta „Overgrown”. Do pracy nad albumem udało mu się nakłonić Briana Eno, a w studiu pojawił się m.in. Kanye West i Bon Iver. I choć ci ostatni ostatecznie nie pojawili się na płycie, do dziś należą do grona najbliższych kolegów Blake’a. „Overgrown” zdobyło najważniejszą muzyczną nagrodę na Wyspach – Mercury Prize a samego autora przesunęło bliżej R&B i solu, niż eksperymentalnej elektroniki. Rozwinięciem tych fascynacji okazała się być najnowsza pozycja w dyskografii Blake’a, album „The Colour in Anything”. To jedna z tych ważnych, tegorocznych „płyt-niespodzianek”. Owszem, poprzedzona była singlem oraz pewnymi działaniami wskazującymi na możliwość bliskiej premiery, ale jako taka, ukazała się dokładnie w dniu, w którym ją ostatecznie potwierdzono – 5 maja. Producentami albumu prócz samego Blake’a byli Justin Vernon oraz cały czas największa gwiazda tego fachu - Rick Rubin. Nagrywanie płyty w jego legendarnym Shangri LA Studios to poziom niedostępny dla większości muzyków – Blake po kilku latach od debiutu był częścią słynnych sesji prowadzonych wprost z wygodnej kanapy.
Kiedy „The Colour in Anything” trafiała do słuchaczy i zaczęła zbierać pierwsze recenzje, o Blake’u było już głośno z innego powodu. Artysta był bowiem jednym z najważniejszych gości na „Lemonade”, szóstym albumie Beyonce, którego premiera przyćmiła wszystkie wydarzenia muzyczne tegorocznej wiosny. Blake właściwie jako jedyny dostał na tej płycie solowy utwór, kompozycję „Forward”. Kilka tygodni później „wypłynęła” kolejna niebagatelna współpraca – tym razem z Frankiem Oceanem przy jego długo wyczekiwanym albumie „blonde”.
Beyonce, Ocean, Rubin, nowa płyta i znowu świetna prasa. 2016 to zdecydowanie jego rok. Dobrze, że kończymy go wiadomością o koncercie Jamesa Blake’a na przyszłorocznym Open’erze.
Mac Miller
Fani Maca Millera mogą odetchnąć z ulgą. Artysta dotrzymał słowa i pojawi się na kolejnym Open’erze. Co więcej, w Gdyni wystąpi już z zupełnie nowym materiałem, co kilka miesięcy temu nie byłoby możliwe. Jego najnowsza płyta „The Divine Feminine” ukazała się w połowie września i cały czas zbiera świetne recenzje. To dojrzały album i dopracowany materiał, który razem z Millerem przygotowali m.in.: Anderson .Paak, Kendrick Lamar i jego obecna życiowa partnerka, Ariana Grande. Wydaje się, że aktualnie jedynym zmartwieniem 24-letniego rapera jest wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Panowie od dobrych kilku lat nie darzą się sympatią, choć zaczęło się niewinnie, od singla „Donald Trump”, pierwszego dużego przeboju w repertuarze Millera. Oczywiście nie był to początek jego kariery. Urodzony w Pittsburghu i do dziś związany z tym miastem (podobnie jak jego przyjaciel, Wiz Khalifa) wystartował w 2007 roku od wypuszczenia mixtape-u „But My Mackin’ Ain’t Easy”. Niecałą dekadę później ma na koncie jedenaście mixtape-ów i 4 studyjne albumy, w tym znakomity chwalony za niepowtarzalny, psychodeliczny klimat „Watching Movies With the Sound Off”.
Dziś Miller to poważne nazwisko amerykańskiego hip hopu. Wrażenie robią kolejne liczby wyświetleń i miejsca na listach przebojów pojawiające się przy singlach z „The Divine Feminine” – „Dang!”, „Stay” i „My Favourite Part”. A to może jeszcze nie być ostatnie słowo przed koncertem na Open’erze. Cały czas czekamy na planowaną EPkę z Pharrellem Williamsem, a może coś jeszcze, biorąc pod uwagę twórcze ADHD Millera. Ważne, że nadal utrzymuje wysoki poziom i wkrótce udowodni to na festiwalowej scenie.