Rozstrzygnięcie uzupełniającego konkursu ofert Pomorskiego NFZ na kontrakty dotyczące leczenia kardiologicznego wywołało istną burzę w Trójmieście. Powodem jest przyznanie 15 mln zł Pomorskim Centrom Kardiologicznym na ich oddziały w Wejherowie i Starogardzie Gdańskim, kosztem, jak twierdzą zainteresowani z Gdańska i Gdyni, trójmiejskich szpitali.
Istna burza rozpętała się w Trójmieście po podjęciu 28 grudnia przez Pomorski Oddział Wojewódzki NFZ decyzji w sprawie finansowania w 2011 r. oddziałów kardiologicznych w Trójmieście w ramach uzupełniającego konkursu ofert. Okazało się bowiem, że oddziały kardiologiczne Pomorskiego Centrum Traumatologii i Szpitala Studenckiego w Gdańsku nie dostaną pieniędzy a Szpital Morski im. PCK w Gdyni musi się zadowolić 2,7 mln zł. Oliwy do ognia dolała jednak informacja, że prawie 15 mln zł, na które liczyły wspomniane marszałkowskie lecznice, otrzymały Pomorskie Centra Kardiologiczne SA dla swych placówek w Wejherowie i Starogardzie Gdańskim.
No i zaczęło się...
Jak podało Radio Gdańsk, posłowie PiS Andrzej Jaworski i Zbigniew Kozak oraz radny Gdańska Jaromir Falandysz zwrócili się do NIK o sprawdzenie, dlaczego NFZ postanowił dofinansować kwotą 15 mln zł prywatne oddziały kardiologii inwazyjnej w Starogardzie Gdańskim i Wejherowie, pomijając gdańskie szpitale. Politycy chcą kontroli NIK w Pomorskim Oddziale Wojewódzkim NFZ z powodu braku kontraktów na opiekę kardiologiczną dla Pomorskiego Centrum Traumatologii i Szpitala Studenckiego w Gdańsku. Wojewoda pomorski prosi minister zdrowia Ewę Kopacz i szefa NFZ Jacka Paszkiewicza o pilną interwencję w sprawie zagrożonych oddziałów kardiologicznych w trzech trójmiejskich szpitalach, a lekarz wojewódzki Jerzy Karpiński potwierdza, że chodzi o zbyt niskie kontrakty na przyszły rok dla tych oddziałów. Mało tego, jak podała PAP, do gdańskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie grupy pacjentów oddziału kardiologii szpitala morskiego w Gdyni przeciwko dyrekcji tamtejszego oddziału NFZ i prezesowi Funduszu. Pacjenci uważają, że NFZ nie udziela pomocy osobom, których życie i zdrowie jest zagrożone. Potwierdziła to Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, dodając, że podpisało się pod nim ośmiu pacjentów oddziału kardiologii. Jeden z nich, mecenas Waldemar Chachulski powiedział PAP, że zwrócenie się o pomoc do prokuratury wynika z faktu, że od 1 stycznia kilka tysięcy osób zostanie pozbawionych opieki kardiologicznej, co stwarza zagrożenie dla ich zdrowia i życia. To tylko niektóre z długiej listy protestów.
NFZ odpiera
Mariusz Szymański, rzecznik Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ odnosząc się publicznie do tych „protestów” odrzuca „trójmiejską optykę” i ocenia tę decyzję z punku widzenia całego regionu. Dla płatnika, czyli NFZ, wygląda to tak: na Pomorzu w ciągu roku dochodzi do ok. 9 tys. ostrych zawałów serca, 125 tys. osób cierpi na chorobę wieńcową i niewydolność serca. Rocznie pod opieką trójmiejskich oddziałów dysponujących prawie setką łóżek jest ok. 5 tys. pacjentów. W wyniku zawarcia kontraktów z nowymi podmiotami poszerzyła się w regionie dostępność do wysokospecjalistycznych usług kardiologicznych, co przy obowiązywaniu zasady „złotej godziny” w przypadkach ostrych stanów wieńcowych jest niezwykle istotne. Pojawiły się nowe podmioty, które oferowały nowoczesny sprzęt i świetną kadrę i to w regionach, w których dotąd takich możliwości nie było, w związku z czym dostały kontrakty. Dlatego też inne placówki otrzymały mniej pieniędzy, albo w ogóle nie mają kontraktu. Jednak rzecznik Pomorskiego NFZ już nie podaje, że i tak, w stosunku do Gdańska czy Gdyni, takie Wejherowo, które obsługuje trzy powiaty – wejherowski, pucki i lęborski – ma odpowiednio i tak trzy i dwa razy niższy kontrakt licząc na 10 tys. mieszkańców. A w 2009 r. kontrakt był niższy odpowiednio o 14 i 12 razy! Pisaliśmy o tym zresztą w grudniu w „Panoramie”.
Nieco podsumowania
Czy dziwić się w takim stanie rzeczy protestom trójmiejskich szpitali? Chyba nie, jeśli weźmie się pod uwagę jedynie fakt, że nie otrzymały w ogóle pieniędzy z NFZ, lub, tak jak szpital w Gdyni, otrzymał o wiele mniej, niż chciał, bo tylko 2,7 mln zł. Ale dodajmy tu zaraz, że i tak dostał nieco więcej niż Szpital Specjalistyczny w Wejherowie, który musiał zadowolić się kwotą 2,6 mln zł. I gdyby nie powstanie w Wejherowie oddziału Pomorskich Centrów Kardiologicznych (pisaliśmy o tym w październiku ub. roku), który z NFZ otrzymał 7,75 mln zł, to sytuacja pacjentów z trzech powiatów „obsługiwanych” przez szpital nadal byłaby rażąco niekorzystna w stosunku do Trójmiasta. Teraz standard dostępności do nieco się poprawił, ale i tak nie dorównuje Trójmiastu czy Słupskowi. Faktem jest, że w przypadku trójmiejskich szpitali każdy broni swego, lecz wydaje się, że ich protest, a także protesty polityków i wszystkich innych powinny dotyczyć nie pozyskania funduszy na kardiologię trójmiejskich szpitali kosztem pacjentów z „terenu”, lecz tego, że w ogóle w budżecie jest za mało pieniędzy na ochronę zdrowia, w tym także kardiologię. Przecież Polska – i to nie jest żadna tajemnica – jest w ogonie europejskich państw (2 miejsce od końca!) jeśli idzie o procent środków z budżetu przeznaczonych na ochronę zdrowia! I tu jest pies pogrzebany! Tu trzeba protestować! Tu szukać – i to szybko! – poprawy istniejącego stanu rzeczy. Poza tym warto by było, jak sądzę, dokonać sprawdzeń ile ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia przeznaczonych jest faktycznie na leczenie chorych, a ile na wszystkie „dodatkowe” sprawy, choćby na zyski NZOZ-ów mających kontrakty z NFZ – a z autopsji wiemy, że dochody ich właścicieli należą do wysokich – czy też na samo funkcjonowanie NFZ. Może tu da się wygospodarować środki i przeznaczyć je na leczenie sensu stricte? W każdym razie, jak widać choćby na przykładzie omawianej sprawy, sytuacja jest paląca. I tu właśnie jest pole do popisu dla polityków. Jeśli, oczywiście, interesuje ich dobro ogółu a nie partykularne interesy jakichś miejscowości czy grupek interesów. W każdym razie, jak się wydaje, na ten rok „klamka zapadła”. Kontrakty zostały podpisane i nie wydaje się, by jakieś z nich - myślę tu o kontrakcie dla wejherowskiego oddziału PCK - mogły zostać cofnięte. Jednak za rok będą nas czekać kolejne „przepychanki” z kontraktami. Już dziś trzeba myśleć o tym, by nie było gorzej. I to jest zadanie do polityków i decydentów wszelkiej maści.